Do rzeczywistości pourlopowej, do chorób, przeziębień, rozkwaszonych nosów....zawsze trudno się wraca...
Wybaczcie mi więc moją długą przerwę w blogowaniu.
Zbierałam siły, choć nie leniuchowałam za bardzo.
Lato powoli się kończy, lawenda suszy na tarasie, ogród bucha kolorami (niestety także chwastami).
W mojej głowie jak zwykle milion pomysłów, wizji i rosnąca wciąż lista rzeczy "do zrobienia".
Tych rzeczy całkiem przyziemnych jak umycie lodówki czy wstawienie prania, po rzeczy marzące mi się, które nabierają kształtów...
Umilamy sobie wieczorny wolny czas czytaniem książek...po naszym urlopie i na nowo wskrzeszonym apetytem na dobrą lekturę rosną zarówno stosy książek przeczytanych jak i tych zgromadzonych do czytania w następnej kolejności...
Spotykamy się z przyjaciółmi, znajomymi, plotkujemy, bawimy się z dzieciakami, uczymy je jeździć na rowerach...
A do pełni szczęścia potrzeba też trochę słodyczy...najlepiej w pod postacią czekolady :)
Lubicie aromatyczną gorzką czekoladę?
A słodki gęsty kawowy likier?
A smak i zapach mocnej kawy?
W takim razie ten deser będzie dla Was kulinarnym niebem :)
KAWOWE BROWNIES
Oryginalny przepis znalazłam oczywiście u mojego kulinarnego guru - Doroty z MoichWypieków, po czym lekko go zmodyfikowałam pod względem pochodzenia składników - na bardziej zdrowe i eko - o ile to możliwe :)
Składniki:
- 160 g masła
- 4 jajka
- 200 g gorzkiej czekolady
- 1 i 1/4 szklanki cukru - mieszam pól na pół brązowy nierafinowany cukier trzcinowy i ciemny aromatyczny muscovado - jeszcze pogłębia smak ciasta
- 1 czubata łyżka kawy rozpuszczalnej
- 1 łyżeczka domowego ekstraktu z wanilii
- szczypta soli
- 1 szklanka mąki - razowej z pełnego przemiału
- 0,5 szklanki mąki pszennej
- pół szklanki gęstegolikieru kawowego
Masło i czekoladę roztopić w garnuszku, zdjąć z palnika. Lekko przestudzić.
W misce roztrzepać jajka, wanilię, cukier, kawę rozpuszczoną w minimalnej ilości wody, likier. Wmieszać mąkę, sól, wsypać do masy jajecznej, zmiksować. Na końcu wmieszać roztopioną czekoladę z masłem.
Formę 17 x 27 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wlać masę. Piec około 25 - 30 minut w temperaturze 180ºC. Sprawdzić patyczkiem. Gotowe brownies ma być mokre (więc patyczek może być oblepiony, ale ma nie być na nim surowego ciasta). I info dla tych, którzy będą piekli brownies po raz pierwszy - ciasto wygląda 'zakalcowato', ale takie ma być ... ;)
Gotowe lekko ostudzone ciasto polałam rozpuszczoną gorzka czekolada z odrobina masła - pełna rozpusta!
Powiem tylko tyle...znika błyskawicznie :)
Smacznego ...
I obiecuję nie robić kolejnej miesięcznej przerwy :)
Wasza Ana...
hej Anulka! :) ojeju ja musze takie ciasto zjeść i to teraz...zdecydowanie dzisiaj opadam z sił. nie wiem czy to przez pogodę za oknem, czy może brak cukru i kawy właśnie?
OdpowiedzUsuńpowroty są dość ciężkie..nie lubię tego okresu, gdy zaraz po urlopie wiem , że muszę iść do pracy, posprzątać i ogarnąć dom... wraca ta codzienność, ale ale przy takim umilaniu każdego dnia chyba jest łatwiej:)
buziaki dla Ciebie!
Anuś, jak brak cukru i kawy - to ciacho jest w sam raz :) Cukru ma chyba więcej niż kawy :P
UsuńA powroty...z jednej strony cieszę się, że już szczęśliwie w domu, a z drugiej brak mi tego słodkiego lenistwa:)
Mniam. Ależ mi zapachniało czekoladą. Chyba sobie zrobię, a co tam , przecież już koniec lata:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj pachnie obłędnie - i czekoladą i kawą...mmmm...chyba zrobię znów na weekend :)
Usuńkoniecznie wypróbuję;-)))))jak sie uda to bedzie moim kolejnym,,dyzurnym'' ciastem;-)))wyglada baaaaardzo apetycznie;-)
OdpowiedzUsuńuda się na pewno - przygotowaniu jest proste jak muffinki :)
Usuńpowroty sa najtrudniesze , po urlopie ;p
OdpowiedzUsuńzdecydowanie :)
UsuńCiasto wygląda pysznie, dobrze, ze zdążyłaś zrobić zdjęcia, bo pewnie zaraz znikło :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jest baaardzo syte :) To kawałek, który został z niedzieli - do poniedziałku - i został zjedzony rano :)
Usuńja po urlopie rozpędzam się jakieś dwa tygodnie ;P
OdpowiedzUsuńTo u mnie podobnie :)
UsuńOjej - słyszysz moje burczenie w brzuchu??? ;)))
OdpowiedzUsuńMarta - zrobię przy okazji naszego następnego spotkania :) Obiecuję!
UsuńTaką pourlopową rzeczywistość i mnie jest ciężko zaakceptować - tez staram się przedłużyć te chwile słodkiego leniuchowania ile się da. Ciasto czekoladowe musi być boskie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jest! Spróbuj! :)
UsuńWitaj Aneczko;)Ciasto bomba, pozwól,że spiszę przepis...;)Kurczę mam już ich tyle, że chyba całą jesień przesiedzę w kuchni;D
OdpowiedzUsuńBuziaki
Pozwalam pozwalam...ano taki to sezon, wieczory coraz krotsze, kominek na podorędziu to i słodkości się chce :)
Usuńwłaśnie dzisiaj zastanawiałam się co by tu upiec,jutro biegne do sklepu po składniki :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do spróbowania i podzielenia się doznaniami :)
UsuńPo pierwsze, to pędzę na ciasto! Uwielbiam takie wilgotne pyszności. Po drugie - dobrze, że się odzywasz, bo zaczynałam się martwić. A po trzecie - u mnie też sporo pomysłów, ale budowo/remontowe sprawy mają pierwszeństwo :/ Nie mówię już o ogrodzie (a raczej chwastowisku...)
OdpowiedzUsuńAnia - zaczynając od końca - z tym chwastowiskiem to łączę się w bólu! Dziś idę walczyć...na ciacho zapraszam zawsze :) A co Ty tam remontujesz???
UsuńUwielbiam czekoladę,kocham kawusię a i kawowym likierem nie pogardzę ;) To ciasto jest zatem idealne dla mnie :) Mniam...
OdpowiedzUsuńIdealne :)
Usuńno i nici z dietetycznej kolacyjki, idę piec :)
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Och, nie chcę namawiać do grzechu :) Ale na niedzielne popołudnie przy kawie w ostatnich letnich promieniach słońca - akurat :)
Usuńo matko ale leci mi ślinka :)
OdpowiedzUsuńKochana, to efekt uboczny tego ciacha :) Zapomnialam napisać :P
UsuńWitaj Aniu, zdecydowanie po urlopie trudno wrocic do rzeczywstosci, ja zawsze mam z tym problem.
OdpowiedzUsuńBrownie uwielbiam, wiec na pewno wyprobuje to.
pozdrawiam
Anetko no właśnie....jest tak fajnie, miło, leniwie i nagle BAM - powrót :)
UsuńCiacho polecam, bo nie dość, że pycha to jeszcze znikomy naklad pracy
hej!!! jak miło!!! wreszcie!:))
OdpowiedzUsuńAneczko, to brownies chodzi za mną, nęci, kusi z obrazków.... tylko jakoś zabrać się za nie nie potrafię :P mmmmm... wyobraziłam sobie, jakie musi być pyszne... no to teraz już jestem stracona, jak nie upiekę to mnie poskręca ;)
hehehehehe...no troszkę czasu zajęło mi powracanie :) Dłużej niż sam urlop :) Brownies JEST pyszne, a ta wersja z likierem i kawą mnie osobiście zniewoliła...w weekend znów piekę i niosę do znajomych :)
UsuńSprobuje chyba dzisiaj zrobic to kulinarne niebo! Mniam!
OdpowiedzUsuńSciskam, Aniu ♥
Janeczko polecam!!! :)
UsuńJakie pyszne ciacho :))) Wszyscy wracaja do rzeczywistosci, a ja planuje 2 tygodnie urlopu ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.