• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

4 marca 2016

POMIDOR A OBOWIĄZKI, CZYLI JAK ZARZĄDZAĆ SWOIM CZASEM!

Wiecie, że 4 marca jest dniem walki z prokrastynacją?

Niedawno dowiedziałam się, że istnieje taka "jednostka chorobowa" a lekarze klasyfikują ją wręcz jako zaburzenie psychiczne! Matko, zawsze przypuszczałam, że jestem chora psychicznie :) A tak całkiem poważnie, kto z Was nigdy nie odłożył nielubianej czynności "na jutro"? 


Dzisiaj opiszę Wam fajny sposób na walkę z niezorganizowaniem i traceniem cennego czasu. To metoda POMODORO - świetny sposób na przechytrzenie naszego mózgu, bo przestał traktować obowiązki i naszą pracę jako coś trudnego i przykrego. Ale czym jest właściwie ta prokrastynacja?


Mnie niestety zdarza się to bardzo często. Do tej pory wyrzucałam sobie, że ze mnie leń straszny. Poczucie winy, wyrzuty sumienia, podły nastrój, gdy nie zdążę z czymś na czas - coś okropnego. Niby od rana wiedziałam co muszę dziś zrobić. Ale przecież jeszcze muszę śniadanie zrobić, tylko "na chwilę" zajrzę na facebooka, zadzwonię do przyjaciółki, bo przecież MUSZĘ jej coś ważnego powiedzieć, ach i pranie tylko raz i dwa wstawię, naczynia pozmywam. Zarządzanie własnym czasem gdy pracuje się częściowo w domu jest bardzo trudne. Wymaga ogromnej samodyscypliny.
Gdy przeczytałam i usłyszałam na webinarze Oli z bloga Pani Swojego Czasu (polecam!) o prokrastynacji na początku poczułam się usprawiedliwoina. Skoro prawie wszyscy tak mają...



Ale potem przyszła refleksja. Skoro to "choroba", a nie podła cecha charakteru - mogę z tym powalczyć! Wyleczyć się. Albo przynajmniej próbować :) Ja na prawdę nie lubię tego mojego odkładania wszystkiego na później. Drażni mnie to niemiłosiernie. 
Zaczęłam od wprowadzenia metody, którą zaproponowała Ola. Podzieliłam swój czas na 15-minutowe bloki, podczas których skupiam się tylko na jednej czynności. I zawsze pierwszeństwo mają obowiązki! Po kilku dniach okazało się, że bloki 15-minutowe są dla mnie zbyt krótkie, potrafię skupić się na jednej czynności dłużej. I wtedy znalazłam buszując w sieci metodę POMODORO. Jeśli chcecie poczytać o całej filozofii i genezie powstania (pomodoro - od czasomierza kuchennego w kształcie pomidora) - zapraszam na stronę twórcy tej metody Francesco Cirillo. Ja przekażę Wam tylko samo sedno.

  1. Zanim rozpoczniemy pracę metodą POMODORO spisujemy na kartce listę zadań na dzisiaj. Niech nie będzie bardzo długa, wybieramy priorytety! 
  2. Układamy listę prac wg kolejności ich wykonywania, najlepiej w formie checklisty! 
  3. Teraz określamy ile czasu potrzebujemy na wykonanie każdego zadania dzieląc je na 25-minutowe bloki. Na przykład mnie malowanie zamówionej typografii zajmie około dwóch godzin. Dzielę więc tę czynność na 4 POMODORO (czyli właśnie te 25-minutowe bloki). 
  4. Nastawiamy czasomierz (najlepszy jest taki kuchenny lub po prostu w telefonie) i skupiamy się na zadaniu dopóki nie zadzwoni. Podczas pracy nie odrywamy się by zrobić coś innego! Usuwamy z zasięgu wzroku wszystkie przeszkadzacze, wyłączamy komputer. 
  5. Pomiędzy blokami robimy sobie 5-minutowe przerwy. Możemy zamknąć na chwilę oczy, wyglądnąć przez okno, wypić wodę z cytryną, przeciągnąć się, przejść po domu/biurze, skorzystać z toalety. Nie skupiamy się na przeglądaniu telefonu, facebooka! Gwarantuję, że wtedy czas przerwy wydłuży się kilkukrotnie, a nam nie będzie się chciało wracać do obowiązków.
  6. Po ukończeniu zadania zaznaczamy je na naszej liście jako ZROBIONE :)
  7. Po czwartym POMODORO czeka nas nagroda! Teraz mamy aż 25 minut na przyjemności. Sprawdzamy fb, wrzucamy foty na instargama, przeglądamy ulubione blogi. Albo tradycyjnie, idziemy na spacer, czytamy książkę, robimy dobrą kawę, dzownimy do przyjaciółki.

Proste, prawda? I muszę przyznać, że także skuteczne, bo testuję od kilku dni. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła pochwalić się większą produktywnością i czas przestanie przeciekać mi między palcami. 
Poniżej widzicie ściągę, którą dla Was przygotowałam. Po kliknięciu na obrazek dostaniecie ją do wydrukowania w formacie PDF. 

Dlaczego ta technika działa?
Dlatego, że to TYLKO 25 minut! Siadając do pray myslę sobie, tylko 25 minut i chwila odpoczynku. Zadanie, którego ogrom mnie przeraża, podzielone na POMODORO staje się jakby łatwiejsze. Przecież nie będę pracować nad nim dwie godziny! Tylko cztery razy po 25 minut. A potem będę miała chwilę dla siebie i na to co lubię. Te króciukie przerwy dają chwilę wytchnienia.
Nie mogę Was zapewnić, że to złoty środek i panaceum na prokrastynację. Ale warto spróbować, może choć trochę uporządkuje dzień i pozwoli skupić się na obowiązkach. Ja próbuję. Kto ze mną?

                                                                                                              PODPIS
PS. Mam nadzieję, że nie przeploszyłam Was zdjęciami? :) Chyba pierwszy raz aż tak się pokazałam i mam tremę :P

16 komentarzy:

  1. Ania wyglądasz pięknie - szminka boska! :)
    A na tę chorobę choruję i ja - najpierw mam przerwę, przerwę przerwę a potem speeeeeeda takiego, że moja produktywność i efektywność osiąga swoje szczyty - czy nie łatwiej rozłożyć to sobie na normalne tempo? ;) Na pewno zdrowiej - i nad tym pracuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Marta :* Szminka pasuje do pomidora :) No tak to u mnie podobnie wygląda, najpierw się lenię, tzn. PROKRASTYNUJĘ, a potem w połowę czasu muszę wszystko nadrobić i niepotrzebnie się stresuję . Trzymam kciuki za nas!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm,zawsze przypomina mi się znakomity"Był sobie chłopiec"..Bohater grany przez Hugh Granta miał dzień podzielony na jednostki czasowe.Dzięki niemu od wielu lat mówię do męża np.--ojej,dzisiaj za dużo jednostek poświęciłam kuchni:))..albo--jutro muszę przeznaczyć ze dwie jednostki na urodę...:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj TAK! Jak mogłam zapomnieć o Hugh i jego dead duck day :) Dzięki za przypomnienie i zwrócenie uwagi na "jednostki"...na mądry ten Hornby (nawet czytam właśnie kolejną jego książkę) :)

      Usuń
  4. Fajny tekst! Zdarza mi się co jakiś czas przełożyć coś na jutro, ale na szczęście nie kwalifikuję się jako jednostka chorobowa... jeszcze! ;) Uściski! Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, choruję na tą chorobę...
    Ale niestety wprowadzenie jakiejkolwiek metody w moim przypadku nie przyniesie zamierzonego skutku, na razie. Pracuję w domu, mam w pokoju mini warsztat i plątającego się pod nogami roczniaka, który wszystko MUSI. Nerw mi nieraz puszcza bo mały się drze, że mu nie poświęcam CAŁEJ uwagi,a ktoś pracować musi ... w tych warunkach. Nie mam niestety nikogo kto by się zajął szkrabem w czasie w którym chciałabym popracować. Tak więc siadam, pracuję 10 minut, potem 20 minut zaspokajam potrzeby bytowe mojego dziecka, znów 10 minut pracy, i odciąganie go od narzędzi, 5 minut pracy i biegnę na ratunek książkom (które są namiętnie rwane na strzępy), gotuję obiad, jemy, wracam na 10 minut do stanowiska pracy, po czym idę do pokoju dzieci układać na regał wszystko to co zostało wywalone na podłogę, czyli WSZYSTKO co jest w zasięgu wzrostu Najmłodszego... I tak w kółkoooo :P

    Muszę zacząć uprawiać jogę, medytować, korzystać z aromaterapii, masaży i brać coś na uspokojenie .... nie mam jeszcze 3 z przodu a siwe włosy się pojawiają aaaaaaaaaaaaaa

    i to by było na tyle ;)

    Pozdrawiam!
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj znam i ten okres, teraz gdy dzieci w szkole/przedszkolu to rzeczywiście jest dużo dużo łatwiej uporządkować dzień. ale pomyśl, jeszcze dwa lata i wszystko wróci do normy. A może żłobek?

      Usuń
  6. U mnie jednak sprawdza się siedzenie ciągiem póki czegoś nie skończę. Niezbyt zdrowo, ale jak zrobię przerwę, to możliwe, że już nie wrócę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, a może spróbuj tylko z tymi 5-minutowym przerwami na razie? Żeby oczy i głowa trochę odpoczęły.

      Usuń
  7. Świetny wpis, bardzo się przyda w codziennym życiu, bo chyba każdemu, pewnie nawet najbardziej uporządkowanej osobie o wielkiej samodyscyplinie, zdarzają się takie momenty:) A tu proszę, prosty sposób:) Spisywanie zadań do wykonania i odhaczanie ich stosuję, ale na te 'bloki zadaniowe', przerwy i nagrodę pod koniec jeszcze nie wpadłam, wydają się bardzo dobrym pomysłem, muszę spróbować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nagroda na koniec to taka przysłowiowa marchewka :) spróbuj, na prawdę działa :)

      Usuń
  8. Stosowałam i polecam każdemu! Dzięki niej chyba tak naprawdę skupiłam się na pisaniu pracy magisterskiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Faktycznie sprawdza się tam gdzie prace są często długie i żmudne. choć pracę magisterską pisałam wieki temu i nie znałam techniki to podświadomie tak wlaśnie ją planowałam - w blokach, choć nie czasowych, a kartkowych - min 3 kartki i przerwa :)

      Usuń
  9. Przyjazna technika! Czuję, że polubię się z pomidorkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno! pomaga wyćwiczyć systematyczność i jest bardzo prosta :)

      Usuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco