• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

7 marca 2016

FERIE Z NARTAMI cz.II -jak zorganizować pobyt i nauczyć się jeździć na nartach

W połowie lutego pisałam Wam Kochani o tym jak przygotować się do wyjazdu na narty (TUTAJ)

Dziś nadszedł czas na kilka wskazówek jak zorganizować pobyt, gdy jesteśmy na nartach z dziećmi i sami również potrzebujemy lekcji jazdy. Wiem, że dla większości ferie, narty i zima to już czas przeszły, ale myślę, że te rady przydadzą się w kolejnych sezonach. Choć najbardziej zagorzali fani nart i desek mają jeszcze trochę czasu i w tym sezonie - na lodowcach alpejskich, np. w Maso Corto trwa do maja!



1. Wypożyczamy osprzęt dla dzieci i dla siebie

Oczywiście, jeśli jesteście wytrawnymi narciarzami to zapewne cały sprzęt macie już kupiony i regularnie z niego korzystacie (dbając o serwisowanie!). Jeśli - tak jak ja - niedawno zaczęliście przygodę z nartami - czeka Was sporo przymierzania i testowania. Narty i buty możecie wypożyczyć przed wyjazdem i zabrać je ze sobą. Ja preferuję wypożyczalnie przy stokach, ponieważ mam wtedy możliwość wymiany sprzętu w dowolnej chwili. Przy każdym małym czy dużym stoku, zwłaszcza w Alpach, znajdziemy mnóstwo wypożyczalni. Spróbujcie jeszcze przed wyjazdem zapoznać się z ich cennikami i wybrać 2-3, które potem będziecie oglądać na miejscu. Zwróćcie uwagę na dostępność i szerokość asortymentu, jego stan i oferowane usługi (np.smarowanie nart). W przypadku dzieci zazwyczaj wypożyczamy buty, narty i kijki, w przeciwnym razie co roku musielibyśmy kupować nowe. Ubierając buty sprawdzamy by w pozycji stojącej były nieco za ciasne (palce sięgają do końca). Natomiast po przyjęciu pozycji "na narciarza" - kolana ugięte, pupa do tyłu, łydki naciskają na języki butów) dzieci mogą swobodnie poruszać paluszkami stóp.
Moja przygoda z nartami zaczęła się trzy lata temu. w pierwszym sezonie korzystałam z butów w wypożyczalni. W kolejnym sezonie kupiłam buty w dobrym sklepie sportowym przed wyjazdem, ale niestety, mimo fachowej porady sprzedawcy przy zakupie, na stoku okazało się, że kompletnie nie zdają egzaminu. Znów skorzystałam więc z miejscowej wypożyczalni i przetestowałam dwie inne pary zwracając większą uwagę na komfort jazdy i modele (ilość klamr, wysokość cholewy, szerokość buta). W tym sezonie kupiłam kolejne buty, bazując na doświadczeniu sprzed roku i doczytując fachową literaturę o tym JAK je mierzyć. Wygrzałam też przy zakupie tzw. "skarpetę", która dopasowała się do kształtu stopy. Te buty sprawdziły się bardzo dobrze! Nadal wypożyczam narty i zawsze wybieram te dla początkujących - no cóż, demonem prędkości raczej nie zostanę :)



2. Zapisujemy dzieci do szkółki narciarskiej

Wiem, wiele osób uczy dzieciaki samodzielnie. Nie neguję tego absolutnie. W naszym przypadku byłoby to niemożliwe, gdyż umiejętności narciarskie posiada tylko M. Dzieci jest dwójka -ogarnięcie ich jednocześnie jest niewykonalne dla nas. Rożne są też szkoły mówiące o wieku, który jest odpowiedni do rozpoczęcia nauki jazdy. Nasze dzieciaki zaczęły mając 3,5 (Antek) i 4 lata (Matylda) Teraz mając lat 8 i 5,5 jeżdżą swobodnie po niebieskich i czerwonych trasach. Matylda także po czarnych. Mają solidne podstawy wyuczone w szkółkach, na kolejnych feriach przyjdzie pora na podszkolenie samej techniki jazdy. We włoskich Alpach (Maso Corto i Passo del Tonale) trzykrotnie korzystaliśmy z oferty tej samej polskiej szkółki WILD HOLIDAYS i jesteśmy na prawdę zadowoleni. Maluchy mogły uczyć się dwie godziny dziennie w małych grupach (od godziny 10 do 12) lub korzystać z opcji all inclusive (od godziny 10 do 16), w której oprócz samej jazdy miały też obiad przy stoku i zabawy na śniegu. Ukoronowaniem zajęć zawsze był konkursowy slalom i puchary i dyplomy dla wszystkich uczestników. Mimo początkowych wyrzutów sumienia, że zostawiamy maluchy na tak długo, szybko okazało się, że one są przeszczęśliwe z tego powodu i same prosiły o opcję all inclusive. Zabawa z rówieśnikami, urozmaicenie zjazdów, snow park - były dobrą alternatywą dla monotonnych zjazdów z rodzicami :)


ZALETY: 
  • wytrawni narciarze (jak M) mają kilka godzin na szaleństwo na stokach i trudniejszych technicznie trasach,
  • początkujący - jak ja - korzystają z lekcji z instruktorem i "wyjeżdżają kilometry" na długich niebieskich trasach szlifując umiejętności,
  • wszyscy są zadowoleni, spotykamy się na kawie bądź obiedzie na stoku.


3. Popołudniami korzystamy z atrakcji dostępnych w hotelu

Po sześciu, siedmiu godzinach dziennie spędzonych na stoku rzadko mamy ochotę na coś więcej poza odpoczynkiem. Dzieci natomiast nadal tryskają energią (jak one to robią?). Dobrze więc zapewnić im rozrywki także popołudniami. Basen (jeśli jeszcze mamy siłę), komputer z bajkami (tak, tak - te same bajki co w aucie), gry planszowe, spacer po okolicy. Duże hotele często mają w swojej ofercie animacje dla dzieci i sale/kąciki zabaw - warto skorzystać.
Jeśli jeszcze mało Wam szaleństwa na śniegu rozejrzyjcie się za atrakcjami na zewnątrz.
  • w Maso Corto znajdziecie tor saneczkowy o długości ponad 3 kilometrów, do którego dojedziecie wyciągiem krzesełkowym. Warto! Prędkość ogromna, mnóstwo zakrętów i wypłaszczeń by nabrać pędu. Tylko dla odważnych!
  • w Passo del Tonale dla starszaków i dorosłych snow park, trasa MEDIUM,  na której jeździmy tylko "na strzałę", park rozrywki dla maluszków - zjazdy na jabłuszkach, oponach i ROWERACH (sic!), które do kół mają przymocowane płozy.
  • w Livignio Mottolino Snowpark - dla snowboardzistów i freestyleowców, mniejszy snowpark dla dzieci, tor saneczkowy dla maluchów, ścianka wspinaczkowa, lodowisko. I coś dla dorosłych - strefa bezcłowa :)

4. Zabieramy ze sobą na stok

Jest kilka rzeczy, które zawsze pakuję do małego plecaka przed wyjściem na stok:
  • NAŁADOWANY telefon (nie do selfie:) - do kontaktu z M, z instruktorami, do wezwania pomocy,
  • dowody osobiste i karty ubezpieczenia (EKUZ + prywatne ubezpieczenie),
  • pieniądze - jedzenie czy ulubiona gorąca czekolada dla dzieci i bombardino dla starszych kosztują tu niestety sporo. UWAGA na COPERTO! Większość lokali ma opcję samoobsługi (podchodzisz do baru). Jeśli siadasz przy stoliku i obsługuje cię kelner - do rachunku zostanie doliczony automatycznie napiwek w wysokości średnio 2 € od osoby!,
  • mały termos z gorącą herbatą,
  • leki przeciwbólowe,
  • czapki (dla mnie i dla dzieci - jeździmy w kaskach oczywiście, ale zatrzymując się np. na obiad zdejmujemy je i zakładamy ciepłe czapki),
  • zapasowe rękawice (jeśli pierwsze przemokną/zgubią się),
  • dodatkowa koszulka termiczna (jeśli pogoda kaprysi).
Zdrówko! gorące i słodkie bombardino na wysokości ponad 3000 m smakuje cudownie



5. Robimy dzień przerwy od stoku, jeśli wyjazd trwa dłużej niż tydzień

Zmęczenie fizyczne daje nam się we znaki. Kryzys pierwszy przychodzi koło trzeciego dnia - wtedy zaciskamy zęby lub jeździmy krócej, kolejny kryzys pojawia koło szóstego dnia i robimy dzień przerwy. Nie wychodzimy na stok. Możemy spędzić dzień w hotelu, zwiedzać okolicę. W tym roku zrobiliśmy wypad do Wenecji i choć pogoda nie dopisała i calutki dzień padał deszcz - to jednak było warto! Sam środek karnawału :)


Opisałam Wam podstawy, każdy z Was na pewno mógłby dodać tu swój sposób na udane ferie. Dla bojących się nart i twierdzących "to nie dla mnie" jeszcze ostatnia rada!

NIE BÓJCIE SIĘ I NIE PODDAWAJCIE NA SAMYM POCZĄTKU

Ja zaczęłam przygodę z nartami po trzydziestce. Na stoku widziałam uczących się sześćdziesięciolatków. Nigdy nie jest za późno. Po pierwszych lekcjach musiałam zacisnąć zęby. Było ciężko, przede wszystkim paraliżował mnie strach przed prędkością i upadkami. Strach jest nadal (myślę, że powinien być, ale trzeba trzymać go w ryzach), prędkość uczę się opanowywać. W tym roku muszę przyznać - pokochałam narty na dobre i już tęsknię. Ten sport na prawdę uzależnia - nareszcie rozumiem pasję M i przyjaciół! Może nie jeżdżę szybko, brawurowo, nie zaliczam czarnych tras. Ale MAM Z TEGO FRAJDĘ! I o to w tym wszystkim chodzi - od samego początku :)


PODPIS

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny wpis. Ferie na nartach to najlepszy sposób na rodzinną rozrywkę. Ja najbardziej lubię Val di Sole. Tam jest pięknie, polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dobra zabawa dla dzieci i dorosłych. A w Val di Sole właśnie byliśmy w tym roku - bo tam leży Passo Del Tonale (masyw Adamello) :) I też mogę polecić!

      Usuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco