Niebawem minie styczeń. Nie ma mnie w blogowym świecie. Totalna cisza w eterze. Weny brak. Czasu jak na lekarstwo, a jeśli już mowa o lekarstwach to i one towarzyszą mi od początku tego roku. Niefortunnie zaczął się ten mój 2015. Choroba, moja, jedna po drugiej. Strajk ukochanego Pentaxa. Zepsuty statyw. Jakby wszystko sprzysięgło się przeciwko mojemu blogowaniu. Nagle pstryk. Ni zdjęć, ni pomysłów. Jakbym się wypaliła.
Urlop. Moje wybawienie, choć przez kilka pierwszych dni brutalnie przerwany przez kolejna anginę. Potem narty, narty, narty. Umysł czysty, fizyczne zmęczenie i psychiczny relaks. Jedyne mysli dotyczyły wyboru butów, nart, stoku...
I powrót do domu. Wtedy pojawiła się myśl o zamknięciu bloga. Towarzyszyła mi przez ostatnie dni intensywnie. Bo kiedy pojawiły się myśli "powinnam już coś wstawić" czy "za długo nic nie pisałam" to nagle uleciała ze mnie cała radość z blogowania. To nie miało być tak. Blogowanie to była moja odskocznia od codzienności, taki mój świat, moj wirtualny pamiętnik. Nie obowiązek. Nie powinność.
Dlatego była cisza. Układam sobie wszystko na nowo. Gdybym zamknęła teraz mój "Wymarzony Dom" zamknęłabym na zawsze spory kawałek własnego serca. Bo wkładałam tu moje serce, pracę, czas, emocje. Będą zmiany. Może nie drastyczne...stopniowe. Jeszcze nie do końca moja wizja jest klarowna...mam nadzieję, że z czasem moja radość z bycia tu i pisania dla was odżyje. Niech tylko wróci uczucie, że CHCĘ, nie MUSZĘ. Tymczasem walcząc z moją blogową chandrą, moją zmaltretowaną fize i psyche zostawiam Was nad herbatką...moim lekiem na całe zło...
PS. Nie martwcie się, to żadna tam depresja. Zrzucam to na zimowe przesilenie i pochorobowe rozbicie. Teraz potrzeba mi pracy...i herbaty :)
No to widzę, że reset udany :) Najważniejsze, że mogłaś pojeździć i nie dałaś się chorobie! Myślę, że każda z nas ma takie przemyślenia raz na jakiś czas. Ja staram się pozostać możliwie najbardziej bierna na to co dzieje się wokół i słuchać siebie. Czytelnik jeśli wierny to poczeka na coś wartościowego :) Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńIza, ja byłam wściekła na tę chorobę :) zmarnowałam przez nią kilka dni urlopu, na który czekałam cały rok! Zmienię trochę formułę bloga, nie będzie już tak osobisty jak dotąd raczej...
UsuńNie mozesz nas opuścic , nie pozwalam na to....
OdpowiedzUsuń:* Nie opuszczę...może tylko troszkę rzadziej będę pisać przez jakiś czas
UsuńOj kochana, po pierwsze nie ty jedyna masz takie poczucie, po drugie, przestoje w pisaniu są potrzebne. No nie samym blogiem żyje człowiek, na pewno nie, bo to jak piszesz jest tylko dodatek do życia, do tego prawdziwego życia. Jak odsapniesz, zbierzesz wenę i energię, to wrócisz jak torpeda z nową energią, z nową weną. Ja od początku blogowania czułam się słaba, bo mój blog nie inspirował mnie samej, no był słaby i tyle. Psałam raz na kilka tygodni, miałam tez kilkumiesięczną przerwę, a jak sobie obiecałam że wracam, to ciągle gnębiłam siebie poczuciem, że to już!Kolejny post powinien się pojawić...człowiek sam siebie nakręca na życie pod presją hehe. Nie tak nie tak nie tak. Lepsze rzadsze posty a konkretne, aniżeli co dzień byle co, byle było...tak sobie postanowiłam i wyzbyłam się presji, a wena wróciła.Z mojego doświadczenia, wena przychodzi jak sobie troszkę poleżysz z girami w górze i pomarzysz o miejscu jak z bajki...to mój sposób ostatnio na czarowanie w moich kątach:)Uściski
OdpowiedzUsuńOch, z girami w górze mówisz? Weekend poświęcę na czytanie, czytanie, czytanie...
UsuńCzasami przychodzą takie dni ze nic nie chce się pisać i nawet chce się zamknąć bloga,trzeba to przeczekać odpocząć i wssytko wróci do normy :) jak tylko przyjdzie Wiosna nasze myśli będą kolorowe :D
OdpowiedzUsuńLiczę na to bardzo :) I wyglądam już tej wiosny z utęsknieniem...idę jutro po kwiaty :)
UsuńWeź tak nawet nie żartuj! nie dość, że mam zablokowanego fejsa i nie mogę tam sobie z wami pogadać, to jeszcze stąd chcesz zniknąć?! Odpocznij, zrób przerwę, nic na siłę, ale nie zamykaj. Przyjdzie wiosna - będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Musi być Martuś! Byle do wiosny...
UsuńPsychiczny relaks, fizyczny relaks, to dobrze robi.
OdpowiedzUsuńA blog niech będzie przyjemnością a nie musem, bo wtedy faktycznie,...odniechciewa się.
Niech ustąpią choroby( mam nadzieje że już ustąpiły ) i niech się włączy pasja - zachciejka ;)
Choroby niestety trapią mnie nadal i nie chcą odpuścić. Może stąd też ta niemoc...
UsuńAniu,znam ten stan.Chcieć a nie musieć.Ale to my decydujemy i wyznaczamy granice. Życzę zgody z własnym JA.Pozdrawiam.Ania
OdpowiedzUsuńOtóż to!! Wsłuchałam się w siebie i swoje potrzeby.. .wracam
UsuńCzasem taki okres jest potrzebny. Aniu mam nadzieję, że wkrótce wrócisz do blogowania ze zdwojoną mocą!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Iza
Wracam :-)
UsuńNo ale przecież nic nie musisz i nic nie powinnaś. Tutaj nie ma szefa, który pilnuje realizacji terminów. Najwyżej czytelniczki czekające na kolejny post. Ale każda z nas miewa gorsze i lepsze okresy w blogowaniu i w pełni to rozumie. Nie bądź sama dla siebie kierownikiem dbającym o terminy i stresującym pracownika. Jak masz ochotę pisz, jak nie to milcz. Poczekamy!
OdpowiedzUsuńLila trafiłaś w sedno. Mądra z ciebie kobieta ♥ dziękuję
Usuńu mnie podobnie bo ileż razy można robić zdj tego samego.. ale co tam,, można... dziś też chwyciłam za aparat, zobaczyczy co z tego wyjdzie. Brak czasu, stale w biegu... zwolniła mnie choroba...więc kicham i pstrykam. Wszytskiego dobrego Moja Droga, nie znikaj.. blog żyje własnym życiem
OdpowiedzUsuńZdrówka! !! Można można. ..pstrykanie też uzależnia :-)
UsuńBo to ma być przyjemność, ale wiem, jak to jest z tą presją (samemu sobie narzucaną), z myślami czy warto, a poczuciem, że to pożeracz czasu. Pisz Aniu tylko jeśli masz ochotę, a my będziemy czekać :)
OdpowiedzUsuńAnuś dzięki takim komentarzom właśnie decyzja mogła być tylko jedna. :-)
UsuńTez tak czsem mam,ze juz poniedzialek trzeba by cos napisac,a tu sie nie chce i ta mysl,ze w zezlym roku byly trzy wpisy w tyg.a ter dwa,ale masz racje ze to nie o to chodzi,ze juz ,ze na akord.To ma nam dawac przyjemnosci i sama radosc z pisania,a nie z przymusu.Sciskam i bede zagladac i czekac cierpliwie bo warto:)
OdpowiedzUsuńbuziaki
Dokladnie!! Nigdy więcej pracy na akord :-) porzucam rankingi i wyścigi. Wracam do korzeni
UsuńAniu bardzo lubię do Ciebie zaglądać! Nigdzie nie uciekaj! Ja też czasem mam chwilę zwątpienia...chyba każdy tak ma. Czekam na kolejne posty :) Ściskam
OdpowiedzUsuńUciekałam. I wróciłam. I zostaję :-)
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Mi jakoś w tym nowym roku też nie po drodze na stronę bloga. Czekam z ostateczną decyzją, mam nadzieję, że mi się zachce i wreszcie coś napiszę, bo żal tracić kontakt z tym moim drugim światem.
OdpowiedzUsuńMoja wena wraca. Twoja też powróci. Bo blogowanie po prostu wchodzi w krew :-)
UsuńOj każdy ma czasami takie momenty,że nic sie nie chce..nie chce sie pisać, robić zdjęć,...nic...musisz przeczekać...
OdpowiedzUsuńWracam do blogowania... to już chyba uzależnienie :-)
Usuńzaakceptuję każde zmiany, ale nie rezygnuj...:)
OdpowiedzUsuńNie zrezygnuję :) Dzieki wam i waszemu wsparciu blog będzie istniał...tylko lekko zmodyfikowany :)
Usuń