• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

12 lutego 2014

Good things take time

       Zamknęłam właśnie pewien bardzo ważny rozdział w moim życiu. Coś się skończyło, coś być może się zacznie. Lubię ten stan, kiedy wszystko zaczyna układać się w jedną całość. Lubię to podekscytowanie, niepewność, oczekiwanie. I zawsze wierzę, że zmiany są potrzebne - nawet jeśli czasem dają nam w kość i odbieramy je jak cios, to często z perspektywy czasu wiemy już, że były niezbędne...
Wiele jest takich zmian za mną. wiele - mam nadzieję - przede mną. I nie dzielę ich na te dobre i na te złe. Są po prostu zmianami, które są konieczne. 



     Swego czasu bardzo rozpamiętywałam swoje decyzje. Co mogłam zrobić inaczej, a może powinnam była zdawać na tamten kierunek studiów, co by było gdyby. Milion scenariuszy. Milion wersji. Ciągły niedosyt, że nie byłam wystarczająco dobra, mądra, cierpliwa, wytrwała, uparta, konsekwentna. A potem nadeszła refleksja - gdybym wtedy wybrała inny kierunek, wyjechała jak planowałam. co byłoby dziś? Co z  Marcinem, Antkiem i Matyldą - jak mogłabym choć hipotetycznie rozważać inne życie, w którym nie było by ICH? a co najważniejsze - PO CO miałabym to robić???

    Trzeba żyć chwilą, doceniać to co się ma. Nie chodzi o hurraoptymizm. Tylko o obiektywizm. Jak wielu ludzi chciałoby być na moim miejscu? Dlatego dziś staram się nie rozpamiętywać. Przeszłość to przeszłość, nie mogę jej zmienić. Za to mam wpływ na tu i teraz.

    Musicie wiedzieć, że nie należę do osób z natury spontanicznych i z reguły podjęcie ważnych decyzji wymaga u mnie czasu i dogłębnej analizy. To dobra cecha, ale potrafi utrudniać codzienność. Uczę się jak być spontaniczną, jak zdać się na los, intuicję, zaufać impulsowi i temu wewnętrznemu głosowi. "Podążając za intuicją zabierz ze sobą rozum" - to dobre określenie na postawę, jaką chciałabym przeforsować u siebie. Pozbyć się strachu, tego wewnętrznego hamulca, który szepcze "Nie rób tego! To nierozsądne! To się nie opłaci! co powiedzą inni?".
Znacie to uczucie, kiedy marzycie o czymś od bardzo dawna i sami nie pozwalacie sobie na spełnienie tego marzenia? 

"Mieć świadomość orła - a być wróblem. to jest właśnie tęsknota" 
Ryszard Bukowski




      Gdy dziś rano, zrywając kolejną kartkę z kalendarza, przeczytałam te słowa poczułam jakby były tam specjalnie dla mnie. Jestem takim wróblem. Uwikłanym w sieć "powinnam", "muszę" i "nie mogę". A przecież tak łatwo zamienić je na "chcę" "potrafię", "lubię". Trzeba zacząć od małych rzeczy i wiecie co - to działa! Sprawdzam na własnej skórze. Przeczytałam ostatnio (za nic nie potrafię sobie przypomnieć gdzie", ale chyba na jednym z blogów, że wystarczy zamienić słowa w codziennym życiu, takim prozaicznym. Zamiast mówić z miną cierpiętnicy "Ojej, już ta godzina - powinnam iść kąpać dzieciaki" mówię sobie "Ojej, pora na kąpiel. Jak ja lubię przytulać się do moich pachnących po kąpieli maluchów i te ich rechoty pod prysznicem". To proces powolny, aczkolwiek możliwy do zrealizowania. Wszystko zaczyna się i kończy w głowie. Szklanka w połowie pusta, szklanka w połowie pełna. Filozofia znana od tysiącleci. Nikt tu nie wymyśli nic mądrzejszego ponad to. Ja na pewno nie :)

Przecież nie muszę pracować - chcę to robić. Wychowywanie dzieci to nie moja powinność - to to co kocham (choć czasem dzieci tak dają mi w kość, że wyję z bezsilności - cała prawda o macierzyństwie - to nie jest bajka :) ). 

Dobre rzeczy potrzebują czasu Kochani. Potrzebują zmian. A najważniejsze zmiany - to te w naszych głowach. I nie mówię to o Alzheimerze. Ani o rzucaniu pracy. Nasze postrzeganie świata to najważniejsza zmiana - i największa - jaką możemy sobie zafundować. 



I tak oto post filozoficzny powstał. Pod wpływem kartki z kalendarza. Takie moje "słowo na niedzielę" w środowy wieczór...

Dobranoc wróbelki i orły moje kochane! Niech Wam się przyśni wymarzone życie, a potem obudźcie się i zobaczcie - że takie właśnie jest na prawdę!




23 komentarze:

  1. Aniu my chyba jesteśmy jak jeden umysł !!! Właśnie opublikowałam posta jednego, a drugi czeka w kolejce o radości z tego co mamy, o szczęściu, optymiźmie, no aż mną wstrząsnęło jak zajrzałam do Ciebie ... czy Ty czytasz w moich myślach :):):)
    Co Ci będę pisać ... wiesz, że myślimy podobnie :)
    buziak

    OdpowiedzUsuń
  2. j.w. p.s. nie narzekam na to czego nie mam, a cieszę się z tego co posiadam, realistyczne podejście i zdrowe. ściskam

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, zmiany to dobra rzecz, tak jak piszesz. 2 lata temu stracilam prace, zaraz przed swietami i wiesz co - swietnie sie stalo, choc wtedy byl placz i zgrzytanie zebami. Czasem punkt odniesienia pojawia sie duzo duzo pozniej.
    Mam faze "ku naturze" i takze wierze, ze slowa i mysli nie znikaja. Kazde ma duza moc. Myslmy pozytywnie, dzialajmy swiadomie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba się cieszyć z małych rzeczy,z tego co się ma ,no i oczywiście mieć marzenia które możemy zrealizować a rozpamiętywanie tego co było(szczególnie nieprzyjemności) lub dumanie nad tym co by było gdyby...jest zbyteczne.To wszystko tak łatwo brzmi ale trzeba nad tym pracować,nad sobą,nad swoim podejściem do życia,do zwykłych codziennych spraw :)
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba brac zycie garsciami inaczej nam ucieknie,ja jakis czas temu o jakichkolwiek zmianach nie chcialam slyszec,a juz napewno myslec, a dzis ide na calosc... co ma byc, to i tak bedzie,czy sluszne byly moje wybory sie okaze,na razie zyje tu i teraz :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu pięknie to wszystko napisałaś... Oby zmiany były na lepsze. :) Wiele osób nie dostrzega piękna życia w małych , drobnych chwilach, które umykają przez palce. Trzeba żyć każdym dniem, jakby był ostatni...:))) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. hmmmm…i tak, i nie… Jest jedno i jest drugie. Nie ma miłości bez tęsknoty… A gdybym nie dumała, co by było gdyby, nie doceniałabym tego, co mam. Nie ma scenariuszy idealnych. No, chyba że się chce zostać mnichem tybetańskim, hehe :) Ten to chyba nie ma zmartwień ;)
    Niby myślę podobnie, ale tak naprawdę szczęście pojawia się wtedy, gdy przestaje się o tym mówić i myśleć w ten sposób. Bo przekonywanie siebie, że moja codzienność jest wspaniała i że ją kocham, to ciągle zachowanie w kategorii "muszę", "powinnam"… Kiedy przestaje się człowiek wreszcie zastanawiać nad tym, że powinien być szczęśliwy z tego co ma - wtedy jest prawdziwie szczęśliwy. No cóż… ja o orlich skrzydłach też marzę. Czyli pewnie nie do końca jestem szczęśliwa z tego bycia wróblem :P No ale co zrobić. Ot, życie. Takie wybory, takie okoliczności. Tak jak mówisz, trzeba się z nim wziąć za bary, a nie biernie patrzeć jak przepływa. I rzeczywiście myślenie kreuje rzeczywistość - więc więcej myślenia na tak, a wszystko wyda się prostsze :) I jeszcze jedno - trzeba ufać samemu sobie, bo nikt nie zna nas lepiej, niż my sami, więc ufać również swoim wyborom - bo skoro ich dokonaliśmy, to musiały być najlepsze z możliwych. Może nie dały nam życia z bajki, ale były dobre.
    :)
    Uściski An :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, przeczytałam ten komentarz raz, drugi, trzeci...tak...tylko ważne, żeby się w tym dumaniu nie zatracić...pamiętać tak, rozpamiętywać nie...Ja też chcę wierzyć, ze dokonałam najlepszych z możliwych wyborów...I ufać sobie - tak, to chyba podstawa. Ja do tej pory bardzo polegałam na zdaniu innych, to przez ich oczy kształtowałam zdanie o sobie. Teraz uczę się jak uwierzyć w siebie, takiej samoakceptacji...Jeśli ja nie docenię siebie, nie zrobią tego inni...I taką fajną miałam sytuację kilka dni temu. Ubrałam się ładnie, umalowałam, uczesałam idąc na ważna wizytę w urzędzie. Czułam się fajnie, byłam uśmiechnięta, zadowolona. Po drodze zaczepił mnie chłopak mówiąc, że chciał tylko powiedzieć, że pięknie wyglądam i pobiegł dalej. Urosłam. Ja. Z "paroma" kg na plusie, lekko zahukana i z ogromnymi kompleksami na swój temat. wystarczyło poświęcić sobie pół godziny. dlatego ten rok ma być mój, nie chodzi o spektakularne sukcesy, ale o codzienny czas dla siebie. Na makijaż, na sport, na leczenie (niestety), na książkę, maseczkę i fryzjera.

      Rozgadałam się. Z wiekiem dojrzewam :P

      Usuń
    2. Dokładnie, nie ma co rozpamiętywać! Zawsze do przodu!
      Życzę Ci Kochana, zeby ta wiara w siebie stała się bardziej naturalna. Ja jej uczę się dzięki dziecku, bo widzę, że to jak postrzegamy siebie kształtuje tego młodego człowieka. I mimo dużej dozie niedoskonałości własnej, to uczę się przechodzić nad pewnymi rzeczami nie tyle obojętnie, co właśnie dojrzale. I myśleć do przodu :)
      Myślę, że z Twoim nastawieniem An, ten rok będzie TWÓJ! :)))

      Usuń
  8. good things take time... mądre! i boleśnie prawdziwe ;) ach!

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu jak ja potrzebowałam dziś czegoś takiego...w stu procentach zgadzam się z tym co napisałaś.Tylko czasem tak trudno zamienić "powinnam" na "chcę.Ostatnio też mam wiele przemyśleń m.in. o tym,czy dobre studia wybrałam, czy to co teraz robię w życiu jest tą dziedziną, w której się odnajduję. W tym roku stuknie mi 30-tka, a czuję,że wszystko mi ucieka przez palce...Twój post dał mi wiele do myślenia.Dziękuje!

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie czekam na zamówioną tabliczkę z napisem CARPE DIEM...
    Anna z L.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne te twoje przemyślenia - właśnie taką filozofię wyznaję :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu , ten post jak balsam dla mojej duszy...mam dziś wyjątkowo trudny ,,macierzyńsko,, dzień, dobrze ,że w kącie nie stoi armata , bo pewnie w przypływie emocji nie zawahałabym się jej użyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Anuś, nie zawsze tu piszę bo tradycyjnie nie mam czasu:-) ale dziś muszę Ci napisać jako często taki "Wróbelek"że bardzo dobrze wychodzą ci przemyślenia na wskroś filozoficzne:-) bardzo fajnie się je czyta. Więc myślę że fantastycznie sie spełniasz tu i teraz-jako mama jako doradczyni w sprawach eating fit i jako cudowna handmaiderka, która chwilowo "zamknęła" swój uroczy butik:-) i proszę nie uciekaj nam nigdzie.....bo przytulnie tu u Ciebie jak we własnym domu:-) całuję Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem czy to był dobry dzień abym czytała ten post, jakoś tak zrobiło mi się gorzej, w sensie post pięknie napisany, nawet sam w swojej treści nie jest smutny, ale ta zaduma i myśl o tych wszystkich scenariuszach jakoś tak spowodowała, że zaczęłam sobie myśleć, a gdybym jednak wybrała coś innego, gdyby było lepiej.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakoś tak pozytywnie dotknał mnie Twój post - pięknie piszesz o wróblo- orlich rozterkach. I o różnicy między powinnam, a chcę. To prawda, ciepło, troska, dobro, zawsze ma moc. Pozdrawiam Cię serdecznie i wysyłam dobre myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowna filozofia. Zapraszam na powiew wiosny do mnie na http://mysweetdreaminghome.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. ŚWIETNY POST, MOŻE DLATEGO ,ŻE SPORO SŁÓW ODNIOSŁAM DO SIEBIE.....POZDRAWIAM. JOWITA

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu, ale ładnie napisałaś...prawdziwie, szczerze,życiowo,pa

    OdpowiedzUsuń
  19. WOW. Tego własnie było mi trzeba. Czas na zmiany.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ana trzymam kciuki! Jak bedziesz jeszcze kiedyś w Poznaniu to daj znać :) ..tym razem przeoczyłam Twoją podróż

    OdpowiedzUsuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco