Znów powzięłam tę decyzję...
Do tej pory należałam do osób będących "wiecznie na diecie". Odmawiałam sobie ulubionych potraw chcąc zrzucić zbędny balast. ale to nie działa. ZAWSZE kończy się szybkim powrotem do starych nawyków i polowaniem na zakazane słodycze...
Pora nie na dietę, pora na ZMIANĘ NAWYKÓW. dlaczego mam sobie odmawiać słodkości, skoro je lubię?Może po prostu zamienię je na zdrowe słodkości?
Dlaczego mam siadać głodna do talerza, na którym leży garstka, skoro mogę najeść się do syta, ale zdrowo?
Dojrzewanie do pewnych decyzji jest trudne. Czy to rozpoczęcie diety, czy rzucenie palenia, czy aktywność fizyczna. Ile razy - i u Was - było tak, że zaczynaliście kilka, kilkanaście razy i kończyło się fiaskiem? U mnie wiele, wiele razy...
Ja mocno wierzę, że trzeba trafić w TEN moment. Sami musimy tego chcieć i sami musimy o to zawalczyć.
Od bardzo dawna myślałam o odejściu od glutenu. To nie jest tylko taka moja fanaberia czy aktualna moda.
Moje pierwsze podejście do diety bezglutenowej miało swój czas w 2006 roku, ze względów czysto zdrowotnych, na zalecenie lekarza. Długo by o tym pisać, wytrzymałam 2 miesiące, potem lekarz kazał odpuścić nie widząc efektów. Dziś wiem, że to nie była dobra decyzja lekarza - regeneracja organizmu, który nie toleruje glutenu, trwa długie, długie miesiące...
Odpuściłam.
Nic się nie zmieniło, zdrowotnie. Próbowałam leków, terapii, robiłam kolejne badania i kolejne i kolejne...
I cały czas gdzieś tam z tyłu głowy była ta myśl "Wyrzuć gluten, spróbuj"...i strach.
Ci, którzy prowadzą taką dietę potwierdzą, to nie jest po prostu odrzucenie pieczywa. To eliminacja glutenu, który jest niemal w każdym przemysłowo tworzonym pożywieniu - w pasztetach, serkach, przyprawach.
Mój strach wiąże się z tym, że to proces długotrwały, wymagający cierpliwości, dobrej organizacji i planowania. A ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie są to moje mocne strony...
Chyba dojrzałam. Czy mi się uda? Nie wiem...ale muszę spróbować, dla siebie przede wszystkim, bo tak jak obiecałam sobie w tym roku - zadbam o siebie. A ja chcę wreszcie żyć pełnią życia bez ograniczeń, jakie stawiają mi moje zdrowotne problemy...
Poważny dziś post, ale też poważne decyzje. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki! Tym razem nie jestem na diecie. Już nie! Zmieniam siebie i chcę jeść to, co mi służy. nie przez tydzień, miesiąc, nie do Gwiazdki czy do wakacji. Zawsze!
A jeśli będę chciała zjeść coś słodkiego? ZJEM! W piekarniku właśnie dochodzi pyszne brownie (bez mąk wszelakich i cukru).
Jestem głodna? W porządku - pora na posiłek - i nie wielkości piąstki...
Chcecie się przekonać? Ja też - chcę się przekonać, że można zdrowo, PYSZNIE i do syta!
Na rozgrzewkę - mój wczorajszy obiadek. Łosoś na parze z cytrynką, czosnkiem, solą morską i pieprzem cytrynowym.
A do niego talerz przepysznej sałatki - to mój hit sezony jesień-zima 2013/2014 :)
Sałata roszponka (lub rukola), ser (blue, camembert lub - tak jak wczoraj - włoski serek twarogowy), 3 łyżki ciepłej kaszy jaglanej, na niej gorące, upieczone w piekarniku buraczki (wcześniej ugotowane) z oliwą z oliwek i solą himalajską, natka pietruszki, czerwona papryka, olej z orzechów włoskich lub laskowych, ocet balsamiczny i dużo nasion (dynia, słonecznik, siemię złociste).
I voila!
Zapewniam Was, że po takim obiadku będzie na prawdę najedzeni, a wasze kubki smakowe oszaleją!
Moja miłość do pieczonych buraczków z solą himalajską i oliwą rośnie z każdym dniem i mogę wyjadać je prosto z foremki w piekarniku. Nawet za cenę poparzonego języka :)
Zachęciłam choć trochę?
A może macie ochotę na kolejne przepisy?
Jeśli tak - piszcie, a ja postaram się zamieszczać więcej zdrowych przepisów, z korzyścią dla Was i dla siebie :)
Teraz na tapecie brownie i mleko migdałowe...serwować?
Buziaki dla Was i niech moc będzie z NAMI :)
W końcu kulinarnie! dawaj dawaj Kochana!
OdpowiedzUsuńChoć jeść mogę wszystko, chętnie próbuję wegańskich dań, czemu by nie bezglutenowych. Brownie bez cukru i mąki? Nie mogę się doczekać!!
Juz już niebawem :) Ledwo zrobiłam fotkę, brownie wyszło całkiem smaczne, więc mogę polecać dalej :)
UsuńCzekam na brownie, choc sama już wcześniej robiłam, ale z cukrem. Mleko migdałowe robiłam wg tego przepsiu ale czekam też na Twoj http://www.jemczysto.pl/. No ijak robisz te buraczki i tego łososia? Gdzie kupujesz filet? Pozdrawiam i trzymam kciuki bo też jadam bezglut:)
OdpowiedzUsuńKochana, filet niestety z tych pakowanych próżniowo w sieciach (Lidl albo Biedronka). nie mam dostępu do zdrowszych alternatyw. ale pracuję nad tym :) Rybkę doprawiam i paruję w thermomixie albo piekę w folii w piekarniku. Buraczki zapiekam w naczyniu żaroodpornym (wcześniej ugotowane, bo szybciej). O mleczku i bronie będzie niebawem :)
UsuńDokladnie tak jest. Do pewnych decyzji trzeba dojrzec. Zmiana nawykow zywieniowych nie przychodzi latwo. Trzymam za Ciebie kciuki.
OdpowiedzUsuńoj długa droga przede mną, decyzja trudna, jeszcze trudniejsze trzymanie się zasad...ale dam radę, bo muszę się przekonać czy to pomoże
UsuńKoniecznie muszę przygotować te buraczki! Ja w zeszłym roku definitywnie przestałam jeść mięso,po jakimś czasie ryby,ograniczam też jajka. Świetnie się czuję przy takim odżywianiu,a wcześniej przez całe życie miałam wielkie problemy z bebechami;)) I nie jest to dieta,moda czy chwilowe widzimisię,po prostu tak jest mi dobrze,i już:) Pozdrawiam i życzę wytrwałości,a w poszukiwaniu przepisów polecam puszkę.pl :)
OdpowiedzUsuńO! Podziwiam, bo ja lubię mięsko i chyba nie mogłabym do końca z niego zrezygnować...ale nigdy nie mówię nigdy :) a jesli to działa na jelitka to warte sprobowania...ja już jestem zmęczona tą walka z własnym organizmem...
UsuńAż mi ślinka pociekła, dawaj dawaj te przepisy, mów nam jak planujesz i jak się motywujesz. Dla mnie największym problemem jest znalezienie w domu jakiś fajnych rzeczy typu kasza jaglana czy sól hawajska. Jak to zrobic, żebym jak znajdę przepis mogła zrobic sobie pyszne jedzonko bez konieczności biegania do supermarketu. I jeszcze jedno robisz tylko dla siebie czy jedzą wszyscy domownicy?
OdpowiedzUsuńW tygodniu jest łatwiej - dzieci zjadają posiłki w przedszkolu, więc robię to samo dla męża i siebie, czasem rybę zastępuję mężowi pieczoną piersią z kurczaka lub indyka, albo dodaję mu ziemniaczków. Choć ostatnio i mąż dołączył do grona fit więc staram się i jemu serwować zdrowe jedzonko, bo już nie protestuje za mocno :) A kasza jaglana, sol hawajska...polecam jednorazowe zakupy na all, albo w sklepie ze zdrową żywnością - raz, a dobrze! ja :"studiowałam" jakiś czas przepisy i zapisywałam co będzie mi potrzebne, a potem zamówiłam zapasy na raz...jęsli chcesz namiary na sprawdzonego sprzedającego to napisz proszę do mnie na priv - prześlę kontakt :)
UsuńJa też trochę zmieniam swój jadłospis, ale nie chodzę głodna. No i walczę ze słodyczami, od tego chyba się nie odzwyczaję...
OdpowiedzUsuńto jest truuudna walka, sama to wiem :( I niestety nadal od czasu do czasu przegrywam sromotnie...ale najwazniejsze, żeby się nie poddać!
UsuńTrzymam kciuki za nowe podejście do jedzonka!! Trochę problem znam, bo mój syn nie może jeść glutenu, jajek i mleka. I właśnie kombinuję, jaki tort na urodziny mu przygotować bez tych podstawowych składników... Powodzenia!!! A przepisy z chęcią będę podglądać:)
OdpowiedzUsuńo proszę! Możemy wymieniać się przepisami i inspiracjami :) Wrzucam link do genialnego bloga - a tam akurat przepis na torcik!!!
Usuńhttp://smakoterapia.blogspot.com/2014/01/tort-urodzinowy-weganski-bezglutenowy-z.html
Serwowac! :) Dzisiejszy przepis jest super. Kocham lososia i buraczki, a w dodatku Twoj talerz wyglada pieknie. Tez powinnam zmienic swoje nawyki zywieniowe. Jak dotad udalo mi sie prawie calkiem wyeliminowac potrawy smazone i mocno przyprawione. Robie je czasem tylko ze wzgledu na meza.
OdpowiedzUsuńto bardzo duży krok już za Tobą!!! Trzymam kciuki za kolejne!
UsuńPrzy obecnym dostępie do wszelkich dobrych i zdrowych rzeczy, można sobie pozwolić na eksperymenty w kuchni. Lepiej sobie odmawaiać potraw, które nam szkodzą niż mieć problemy ze zdrowiem.
OdpowiedzUsuńdokładnie!!! a postęp jest niewyobrażalny - pamiętam te 8 lat temu nigdzie nie mogłam dostać nic bezglutenowego - jesli chodzi i pieczywo, a kiedy wreszcie jeden sklep sprowadził je dla mnie to było okropne w smaku....bleee...teraz można jeść bezglutenowo i na prawdę smacznie!
UsuńTak! Tak! Serwowac! Ja tez bym chciała bez glutenu...będę podglądać u Ciebie, może i mnie się uda:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńUda się NAM :) Będę dodawać wpisy :)
UsuńZaproś na obiado - kolacje. Pysznie to wysztko wyglada, a że jestem zwolenniczką zdrowego odżywiania. to biorę u Ciebie wszytsko jak leci, mniam. Pozdr
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM!! :)
UsuńJA trzymam kciuki Anulka !!!...Z caaaałych moich sił!!!
OdpowiedzUsuńNiech daje rade!!:)
JA mam tez postanowienia ,i tez okołokulinarnozdrowotne!!!:)
Trzymajmy wiec kciuki za siebie nawzajem!!:)
GOOD LUCK KOCHANA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
cAŁUSY SLĘ!!KAJA
Trzymaj Kasiula trzymaj :)
UsuńNiech nasze postanowienia będą żywe do grudnia :)
mniam :)
OdpowiedzUsuńAniu, mnie bardziej kręci ta Twoja micha pyszności niż brownie czy jakiekolwiek inne słodkości. Polecam Ci ten blog http://kuchniapelnasmakow.blogspot.com/ jeśli jeszcze tam nie byłaś. Ewelajna zdrowe cuda proponuje. Przez nią z tygodnia na tydzień wydłuża mi się lista smakołyków, które muszą się w moim ogrodzie pojawić!
OdpowiedzUsuńMmmm, już zagladnęłam do linku i wpisuję bloga do ulubionych!!! będę korzystać, dzięki!!!
UsuńDostałam ostatnio od rodziców sól himalajską... Może to znak :) Zachęciłaś mnie do przetestowania tego przepisu. Wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie daj znać jak smakowało! :)
UsuńAniu, przepis na sałatkę super :)
OdpowiedzUsuńWczoraj u mnie na obiad był łosoś z piekarnika a do tego sałatka inspirowana Twoją :)
Ja zrobiłam ją z sałaty rzymskiej z dodatkiem rukoli, do tego buraczki, ser feta, podprażone ziarna słonecznika i dyni całość skropiłam sosem na bazie oliwy z białym octem balsamicznym i czosnkiem.
Było pyszne i z pewnością sałatka zagości na moim stole na stałe.
Ja bardzo często robię sałatki tego typu na bazie różnych sałat np z wędzonym twarożkiem, pomidorami i cieciorką lub mozzarellą, brzoskwinią i szynką parmeńską. Taka sałatka wystarcza za cały obiad :)
Szkoda, że mój mąż nie przepada za "zielonym" ;) wczorajsza sałatka bardzo mu smakowała :)
Pozdrawiam i czekam na kolejne przepisy :)
Kasia
Powodzenia Aniu...:):):)
OdpowiedzUsuńMy ostatnio...jakieś pół roku...też zrobiliśmy podobną rewolucję na talerzu.
U mnie zmiany wprowadził M...to on kupił sól himalajską :)
W takim razie trzymam kciuki za postanowienia !
OdpowiedzUsuńAniu, sałatkę chętnie wypróbuje
przebiegłam zaległo.ści w pośpiechu bo dziś czas mnie goni...wracam wieczorem poczytać ,bo to moje klimaty zdecydowanie :)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń