• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

8 czerwca 2011

Zielone szaleństwo

Dopadło mnie zielone szaleństwo...w kuchni...w ogrodzie...

Na pierwszy ogień szparagi...


Nie wiem dlaczego, ale do tej pory pokutowało u mnie przekonanie, że niedobre, że łykowate, że trudne w przygotowaniu...że nawet nie wiem z czym to się je...
Dopiero wpisy na Waszych blogach, zachwyty i peany na ich cześć, a nawet obszerny artykuł w regionalnej gazecie wraz z przepisami, przekonały mnie do spróbowania.

Są pyszne i żałuję, że "odkryłam" je w swojej kuchni dopiero teraz...ale żeby nie było, na razie spróbowałam tylko zielonych:)
Były w wersji saute, polane tylko masełkiem, jednego dnia z szybkim curry,


a drugiego w bardzo klasycznym zestawieniu z tłuczonymi ziemniakami i sadzonym jajkiem (zdjęć brak, zjedzone natychmiast).
Kolejnym zielonym obiadem była tarta z brokułami i szparagami - jak dla mnie pycha (mąż jakoś bez entuzjazmu:P). Ale zdjęć takich potraw to ja robić nie umiem, zwłaszcza w pośpiechu i przy akompaniamencie śmiechu M, który nie omieszka skomentować "dokumentacji":P



ZIELONA TARTA (przepis pomieszany z trzech różnych:)

CIASTO:
200 g mąki (pomieszałam krupczatkę z pszenną)
100 g masła
1 żółtko
1 łyżka zimnej wody
sól
Zagniatamy szybko ciasto i chłodzimy w lodówce. Wałkujemy, układamy w formie do tarty, przykrywamy papierem i sypiemy groch/fasolę/ryż (ja miałam tylko soczewicę:). Pieczemy w 180*C przez 15 min, potem zdejmujemy papier z wypełnieniem i dopiekamy do zezłocenia ok 5 min.

FARSZ:
1 mały brokuł
kilka zielonych szparagów
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
oliwa z oliwek
2 jajka + 2 białka
1/3 szklanki mleka
1 łyżka maki pszennej
przyprawy (dałam pieprz, sól, gałkę muszkatołową i slodką paprykę)
ser tarty

Brokuł lekko obgotowałam w osolonej wodzie z dodatkiem octu winnego (brokuły mają wtedy zieloniutki kolor), szparagi ugotowałam krótko w wodzie z solą i cukrem, potem na patelni zeszkliłam cebulkę, wrzuciłam warzywa i zgnieciony czosnek. Jajka rozbełtałam, połączyłam z mlekiem i przyprawami, dodałam warzywa z patelni i wylałam masę na upieczony spód, posypałam startym serem i do piekarnika na 30 min w 180*C.

Czasami bywa tak, że pewien supermarket z owadem w tytule potrafi podsunąć pomysł na obiad - lubię ich kulinarne inspiracje przygotowywane przez Kuroniów (już drugie pokolenie)... Tak było właśnie z polędwiczkami po grecku, zapiekanymi z cukinią, ziemniakami, papryką i pomidorami...


Kto dotrwał do końca niechaj jeszcze przeczyta o sałatce, która podbiła moje podniebienie ubiegłej soboty, zaserwowana przez pewną sieć pizzerii zostawiła w pamięci niezatarty ślad:) Na tyle niezatarty, że spróbowałam odtworzyć ją na własne potrzeby:)



CHRUPIĄCA SAŁATKA

składniki:
sałata lodowa
szynka/boczek
nasiona - słonecznik, dynia, sezam, orzechy (dowolność wskazana, w oryginale slonecznik, u mnie dynia z sezamem)
gruszka (ja) / mandarynka z puszki (oryginał)
mała cebula
rodzynki
miód
oliwa z oliwek
ocet winny

Sałatę rwiemy na kawałki, dodajemy pokrojone w kostkę owoce (u mnie gruszka) i namoczone wcześniej rodzynki, polewamy sosem z 2 łyżek miodu, łyżeczki octu i łyżki oliwy z oliwek.
Na oliwie podsmażamy boczek bądź szynkę pokrojone w cienkie paseczki, aż będą chrupiące, na suchej patelni prażymy nasiona, łączymy z boczkiem i dodajemy miód, podgrzewamy razem, aż stworzy się gęsta masa. Wylewamy masę na sałatę, dodajemy pokrojoną w cieniutkie krążki cebulę i gotowe:)



Wierzcie mi, jest pysznie, ja na pewno wpiszę tę sałatkę na stałe do mojego menu.

Ufff...kto dobrnął do końca ręka do góry:)

Na deser tylko kwiaty, moje tarasowe ślicznotki, do "kolekcji" doszły biedaczki skazane na śmierć, z etykietką (koniec terminu ważności), zaniedbane, podeschnięte. Wyobrażacie to sobie? Jak kwiat może mieć termin ważności?

Była wśród nich margerytka na pniu, złocienie (gdyby nie etykieta nigdy bym ich nie rozpoznała!) i bugenwilla.
Na prawdę zrobiło mi się ich żal i postanowiłam przygarnąć, kosztowały symboliczne złotówki, więc stwierdziłam, że mogą dokonac żywota u mnie, jeśli tak jest im pisane, ale sprobuję dać im drugie życie.
Roślinki odwdzięczają się codziennie powoli kwitnąc, rosnąc, wabiąc pszczoły i motyle...uwielbiam na nie patrzeć...




Jeszcze troszę są podeschnięte, jeszcze potrzebują czasu, ciepliwości, ale wierzę, że będą ozdobą tarasu do późnej jesieni:)
Bugenwilla przycięta, kwiatków brak, jest moim największym wyzwaniem...jeszcze czeka na swoją odsłonę...inne roślinki cieszą oko co dzień, tylko mały misz-masz w donicach i nowe aranżacje powstały:)








Wbrew pozorom prace na ogrodzie i kuchnia nie pochłaniają mnie bez reszty, wręcz przeciwnie i już niedługo pochwalę się nowymi mebelkami i ozdobami. Szlifierka i farba to moje dwie towarzyszki doli i niedoli każdego dnia:)

Miłego tygodnia
Ania

8 komentarzy:

  1. Aleś sypnęła przepisami, aż mi ślinka pociekła,
    no to wypróbujemy te wspaniałości ;)
    a kwiecie widzę rośnie jak na drożdżach :)
    już jestem ciekawa Twoich mebelków.
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja podnoszę rękę - dobrnęłam z przyjemnością do końca :) Szparagów nigdy nie jadłam, nie wiem dlaczego się za nie nie zabiorę. Po twoich przepisach chyba w końcu to zrobię! Przygarnięte kwiatki na pewno odwdzięczą sie za dobre serce, już wyglądają pięknie! Pozdrawiam i bardzo dziękuję za radę dotyczącą lusterka - może w końcu coś z nim ruszę. I też szaleję ze szlifierką ostatnio, hehe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alez Ty pysznosci robisz! Super przepisy! No a szparagi... ciesze sie, ze Ci smakuja! Ja je bardzo lubie.
    Kwitki rosna! Ladnie!

    Pozdrawiam!
    Dagi

    OdpowiedzUsuń
  4. Szparagi:)) pychotka:) ale u Ciebie bogactwo smaków:)
    Ogród rozkwita!
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale obfitości w Twojej kuchni gościło. Chętnie skorzystam z przepisów. Ślicznie u Ciebie i już nie mogę się mebelkowych nowości doczekać.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, ależ u Ciebie smakowicie ! Nie omieszkam skorzystać z twoich przepisów.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, znalazłam Twojego bloga i od niedawna zaczytuję się w notatkach, przepisach, pomysłach i pasji Twojej codzienności. Jesli masz ochotę zapraszam także do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu
    Alez poszalałaś kulinarnie z tymi pysznościami. Wiesz, że ja nigdy nie jadałam szparagów- kurcze jakaś zacofana w czasie jestem ;) Może wypróbuje i ja pod warunkiem , że sobie z miasta przywiozę, bo u siebie co nawyżej mogę kupić kapustę ;)

    buziaki na ten tydzień

    OdpowiedzUsuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco