Faktycznie, od razu pomyślałam o moich bezskutecznych poszukiwaniach koszyczków po truskawkach i sięgnęłam po to brzydactwo, pokrzywione, poszarpane, no dramat.
Pomalowałam ją szarą farbą, lekko pobieliłam, zrobiłam szablon, okręciłam pobielonym sznurkiem i dno wyłożyłam ceratką imitującą białą koronkę.
Teraz mam porządek na swoim garażowym regale z przetworami i "dekoratorskimi" przydasiami - w skrzynce zamieszkały puszki z farbami, lakierami, bejcami, papiery ścierne, pędzle, wałki, a nawet szlifierka:) Mąż już nie będzie pojękiwał pod nosem, że zagracam jego Królestwo...a skrzyneczka uśmiecha się do mnie z podziękowaniem, że nie zostanie przerobiona na opał i znalazła nowy dom - mam nadzieję na dłużej:)
Bardzo lubię nadawanie starym przedmiotom nowego życia;-)Skrzynka wyszła świetna.
OdpowiedzUsuńI najważniejsze, że będzie funkcjonalna.
Serdecznie pozdrawiam.
piękna skrzyneczka po metamorfozie
OdpowiedzUsuńBardzo pieknie Aneczko! Zwłaszcza pomysł ze sznurkiem pierwsza klasa. Tylko teraz szkoda takiej skrzyneczki do garażu.
OdpowiedzUsuńFlorentyna, Jaga, Mira - bardzo Wam dziękuję za miłe słowa:) Mirus - ale za to teraz jaki garaż robi się "przytulny":)
OdpowiedzUsuń