Rodzice oddali mi ostatnio jeden z moich "obrazów", który czas jakiś wisiał w salonie na honorowym miejscu...teraz z jego prostej cienkiej drewnianej ramki zrobię ramę do tablicy kuchennej...a sam obraz...nie wiem, włożę między inne do zakurzonej teczki, może poczeka na lepsze czasy...
Na otarcie łez wyszperałam kilka moich starych zeskanowanych prac - przepraszam za jakość:)
Jedne z pierwszych - łabędzie jeszcze z podstawówki...
Seria portretów
Próby autoportretów:)
Czasem jakiś akt...
A czasem kwiatki, w ramach relaksu - tu moje ukochane kalie...
Był czas, kiedy malowanie, rysowanie, szkicowanie pochłaniało mnie całkowicie, marzyłam o szkole plastycznej, potem architekturze...Los chciał, że te marzenia pozostały tylko marzeniami, a moje prace zostały zapomniane...i choć lubię swoje życie, to są chwile, kiedy tęsknię za tamtą małą Anią, która z taką pasją chciała realizować dziecięce marzenia...i tej architektury żal ogromnie...
To sa arcydziela!!! Ty chyba urodzilasz sie z pedzlem w rece. Swietne obrazki, naprawde podziwiam Twojich zdolnosci. Jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu, pięknie rysujesz. Może powinnaś jednak do tego wrócić, bo szkoda marnować taki dar. Wszystkie obrazki, które pokazałaś są niesamowite, ale ten krzyczący mężczyzna... nie wiem dlaczego skojarzył mi się od razu z obrazami Beksińskiego. Jest przerażający ale jednocześnie pociągający. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJaneczko, Mira, dziękuję....
OdpowiedzUsuńMira, ten krzyczący mężczyzna to autoportret Gottfrieda Helnweina, polecam jego twórczość dla lubiących emocje:)
Jakbym o sobie czytała.... Też czasami marzę o powrocie, także do tkania. Chyba jednak brak mi odwagi. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPan z widelcami genialny!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam przedtem tego nazwiska, więc czym prędzej wrzuciłam w google. Wow! Niesamowite! Mroczne, pełne przemocy, bólu, niesamowicie hipnotyzujące. Dzięki Aniu!
OdpowiedzUsuńfajne te rysunki ,podziwiam szczególnie portrety i te w kolorze ja robię tylko w ołówku najczęściej kwiaty na nic innego nie mam jakoś odwagi...pozdrawiam
OdpowiedzUsuń