Przytargałam do domu kosz słoików i pojemników (zamierzam zrobić Imoen'owe domowe spa), karafek na moje przyszłe nalewki, osłonkę na doniczkę z trawy morskiej, puszkę na herbatę, piękne klasyczne, pasujące do dloni lampki do brandy/koniaku i dwa brzydactwa - świeczniki, które będę przerabiać z ochotą:)
Do tego z maminego ogródka uszczknęłam piękny pęk białej lawendy, która już suszy się na kuchennym oknie...udany dzień!
Ach tak, jeśli komuś z Was rzuciły się w oczy moje gole doniczki ze sterczącymi tabliczkami do ziółek - pozbyłam się wszystkich ziółek w ciągu jednej nocy - nie wiem skąd i nie wiem jak do domu wlazły mi mszyce i rano wszystko nadawało się tylko do wyrzucenia tak było uroczo podziurawione. Nie chciałam ryzykować, że mszyce przeniosą się na domowe kwiatki i musiałam wyrzucić moje ziółka:(
0 comments:
Prześlij komentarz