• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

30 lipca 2010

Nowe łupy

Wczoraj pojechaliśmy z mężem i synkiem do Gryfina do dwóch, poleconych nam przez znajomych, komisów meblowych. Jechaliśmy z zamiarem kupienia czegoś dużego - nadal szukamy komody do holu, a wróciliśmy z mnóstwem drobiazgów. Ja jestem zadowolona, bo byłam w swoim żywiole - mogłam grzebać, przebierać, oglądać do woli:)
Przytargałam do domu kosz słoików i pojemników (zamierzam zrobić Imoen'owe domowe spa), karafek na moje przyszłe nalewki, osłonkę na doniczkę z trawy morskiej, puszkę na herbatę, piękne klasyczne, pasujące do dloni lampki do brandy/koniaku i dwa brzydactwa - świeczniki, które będę przerabiać z ochotą:)











Do tego z maminego ogródka uszczknęłam piękny pęk białej lawendy, która już suszy się na kuchennym oknie...udany dzień!
Ach tak, jeśli komuś z Was rzuciły się w oczy moje gole doniczki ze sterczącymi tabliczkami do ziółek - pozbyłam się wszystkich ziółek w ciągu jednej nocy - nie wiem skąd i nie wiem jak do domu wlazły mi mszyce i rano wszystko nadawało się tylko do wyrzucenia tak było uroczo podziurawione. Nie chciałam ryzykować, że mszyce przeniosą się na domowe kwiatki i musiałam wyrzucić moje ziółka:(

0 comments:

Prześlij komentarz

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco