Wczoraj udało nam się oglądnąć wreszcie "Zmierzch" – wiem, wiem, że już trzecia część w kinach dawno, ale jak się cierpi na chroniczny brak czasu, a wieczorami pada jak mucha przy usypianiu pociech to oglądnięcie wieczorem czegoś poza sufitem w sypialni jest nie lada wyczynem.
Dziś będzie część druga, mam nadzieję...
Tymczasem leniwa niedziela...nawet pierwszy raz od dawna posiedziałam z książką w ręku (inną niż kucharska, bo tą trzymam w ręku dość często, zwłaszcza po szesnastej, kiedy nadal nie mam pomysłu na obiad, a mąż dzwoni, że już jedzie)...
Rano upiekłam na śniadanko moje ulubione puszyste bułeczki z przepisu dorotus
http://mojewypieki.blox.pl/2009/02/Bardzo-puszyste-buleczki.html
(z dodatkiem kruszonki), teraz mąż usypia Tuśkę, a ja nakarmiłam i położyłam wlasnie Antosia...
Nadal trwają pracę nad moimi pierwszymi dekupażowymi "dziełami", nie poddaję się i niedługo się pochwalę, jeśli będzie czym oczywiście:)
Tymczasem pora zabrać się za obiad. Odpoczywajcie i leniuchujcie jeśli tylko możecie!
0 comments:
Prześlij komentarz