• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

16 lipca 2010

Epizod szpitalny i pechowe zakupy...

Tak tak, epizod szpitalny, niestety w środowy wieczór wylądowałam z moim dwumiesięcznym Antosiem w szpitalu, a to wszystko z powodu jego, jak się okazało później, wiotkości krtani. Przestraszył nas synek nie na żarty, ciężko łapał powietrze, więc szybko wezwałam pogotowie...
Na szczęście już dziś wróciliśmy razem do domu i epizod szpitalny uważam za zamknięty (brr, tylko karaluchy mi się jeszcze będą po nocach śnić)...

W ramach odstresowywania zabrałam się za malowanie tabliczek do ziółek...i klops. Najpierw zdenerwowałam się, że farba ciężko się rozprowadza, potem, że zamiast umycia pędzli pod wodą bez problemu zapaćkałam dokumentnie całe ręce aż po nadgarstki lepką mazią...lecę sprawdzić puszkę z farbą, a tam...EMALIA LUKSUSOWA...Ludzie, toż ja w sklepie pół godziny spędziłam wybierając farbę akrylową i wyniosłam do domu jakąś emalię??

Zła jestem jak osa, co ja teraz zrobię z całą puszką niepotrzebnej nikomu farby? Do dekupażowania pewnie się nie nadaje, bo gdzie jej do akrylu...ech...tylko ja tak potrafię...


EDIT:
Ha, są i pozytywy - buszując po garażowym regale męża w poszukiwaniu rozcieńczalnika znalazłam prawie całą puszkę czarnej akrylowej farby do drewna i metalu, więc bilans wypada na zero - nie muszę już kupować czarnej, a w jej miejsce kupię nową puszkę białej:)

0 comments:

Prześlij komentarz

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco