Kocham rośliny, lubię grzebać w ziemi i oglądać każdy nowy listek moich zielonych mieszkańców domu. Nie zawsze tak było i nie mogę pochwalić się wybitnymi osiągnięciami w tej dziedzinie. Bywa, że morduję moich podopiecznych, zapominam o nawozie, albo podleję za mocno. A czasem nie podleję kiedy powinnam. Cały czas się uczę, czytam, próbuję.
Widzicie, roślinki nie mają ze mną łatwo, to taka trudna miłość. Ale szczera. Ja rozmawiam z moimi podopiecznymi, kiedy przechodzę lubię pogłaskać po liściu, przy podlewaniu trochę z nimi pogawędzić, zachęcić do wzrostu, pochwalić za nowy kwiat. I często trafiają do mojego domu marketowi skazańcy, z przecen, wyprzedaży. No żal mi ich. Czasem przytargam do domu takie brzydactwo i chucham na nie i dmucham i tak sobie myślę, że niech choć parę dni pożyje godnie. A one się odwdzięczają, rosną, zielenieją...taka jest ta nasza miłość wzajemna. Ja się staram, one się starają, nie zawsze nam wychodzi, ale próbujemy. I tak moje parapety, półki zielenieją i żyją.
Wybieram rośliny mało wymagające - jeśli kupuję je świadomie. Ale czasem wpadają w moje ręce perełki kapryśne i trudne.
Tak właśnie było z przepięknym fikusem, którego dostałam od mojej mamy. Tak pokaźnych gabarytów ledwie zmieścił się do mojego samochodu. W domu ficus szukał swojego miejsca przez pół roku. I kiedy wreszcie je znalazł...zaczął umierać. To takie niesprawiedliwe! Liście spadały z niego przy byle podmuchu powietrza, nie wspominając o biegających i trącających go dzieciach. Biedaczysko wyłysiał mocno, kiedy wreszcie postanowiłam się tematem zainteresować. Poczytałam, poszukałam, atlas kwiatów otworzyłam. I co?
Popełniam chyba wszystkie błędy i naraziłam biedaka na wszelkie nielubiane przez niego okoliczności. A ON nie lubi wielu zmian. W sumie. On nie lubi ŻADNYCH zmian :) Nawet donicy obracać mu nie wolno, bo lubi, gdy światło słoneczne pada tylko pod jednym kątem na niego. Taki hrabia! A na każdą niedogodność reaguje zrzuceniem liści. Ot foch.
Wzięłam się ja za niego, przesadziłam, wykąpałam (bo hrabia prysznice toleruje), doniczkę zrobiłam nowiutką, dizajnerską. I stoi. I zrzuca franca te liście. I nowe puszcza. I tak sobie egzystujemy, gadając i rzucając fochy codziennie. Bo to taka nasza trudna miłość...
Tak zupełnie poza tematem. Korci mnie, żeby przemalować ramę lustra na czarny mat.
Co o tym sądzicie?
Eh ta trudna miłość...Ja też mam takiego Panicza.Miał swego czasu chłopak za ciasno i gubił liście i marniał.Pamiętam jak dziś...kupiłam doniczkę,ziemię...przesadziłam i gdy odchorował rozrósł się.Moja Teściowa natomiast jak głupia przesadza te kwiatki,zmienia doniczki...A one gubią listki jak szalone.
OdpowiedzUsuńhihihihi...bo Panicz częstego przesadzania i dużych donic też podobno nie lubi :)
UsuńTrudna miłość przyniosła Ci przepiękny owoc.. fantastycznie się rozrósł, a doniczka najwspanialsza z możliwych..lustro bardzo mi się podoba w tej wersji, ale pewnie gdybym zobaczyła je w czarnym macie to też serce mocniej by zabiło - nie pomogłam, ale cóż zrobić..ja na ogół mało zdecydowana jestem :)
OdpowiedzUsuńLamia - to i moja cecha...Nie mogę się zdecydować...
UsuńFikus prezentuje się fantastycznie. Również obdarzam miłością swoje rośliny, ale też dopiero się uczę i nie zawsze wychodzi tak, jakbym chciała. Ale mieszkania bez roślin sobie nie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńA co do lustra skusiłabym się i przemalowała :)
Pozdrawiam :)
Lustro i mnie kusi...jeszcze się z tą myślą prześpię :) A Panicz dopiero będzi fantastyczny, bo póki co fryzura przerzedzona mocno :P
UsuńNo fikusy są humorzaste, niestety... Ja też przygarniam bidulki z wyprzedaży (-70% hehe), np. większość moich storczyków tak się u mnie znalazła i po miesiącach dopieszczania odwdzięczały się pierwszymi kwiatami :-)
OdpowiedzUsuńMoje storczyki to znajdy i prezenty. Kwitną na zmianę i uwielbiam je. Wszystkie białe :)
UsuńNo proszę Panicz, Hrbia a u mnie Panienka... Szeflera, duży okaz acz kapryśny do granic. Zmieniłam raz jej miejsce, opadło 80%! liści, wyglądała jak nieszczęście, skapitulowałam bo do niczego była podobna. I co? Wystawiłam donicę z patyczakiem na dwór, latem, do półcienia. Podlewałam i powiedziałam albo ona albo ja, długo nic, a pod koniec września jak puściła liścue, to na każdej gałązce.
OdpowiedzUsuńKobieta zmienną jest. Teraz cholera stoi w pierwotnym miejscu (nie tam gdzie ja bym chciała) i pięknieje!
Byle do wiosny...
Lustro bym zostawiła w spokoju... na razie, póki samo nie przemówi.
miłego, Martita.
O Szeflerę też mam ...i też kaprysi. Po zeszłorocznej zimie wyglądała jak bonsai strzyżone. U dołu liście i u góry (a ma jakieś 1,5 m. Lato na tarsie i odbiła...ale wygina się jak paragraf :P
UsuńPrzepieknie, roślinka prezentuje się cudnie
OdpowiedzUsuńMój fikus też opadał, miałam go z 15 lat aż wkońcu wywaliłam dziada na śmietnik, dłuzej nie mogłam tego znieśc ;) a co do lustra mam prawie identyczne i mnie też kusi zmiana ale na strażacką czerwień, także doskonale Cię rozumiem , Adriana z http://thirdfloorno7.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWidzi mi się ta czarna rama lustra:)A fikusa miałam i nie wiedząc (jak Ty)przestawiałam go z miejsca na miejsce a on w oczach biedniał...Niestety nie uratowałam go,ale za to wiem juz co było przyczyną...Dzięki!:)
OdpowiedzUsuńFikusy faktycznie są kapryśne, ale jak się zaaklimatyzuje w nowym miejscu to się pięknie odwdzięczy. W ogóle to jeżeli przestawiamy jakiś kwiatek to powinnyśmy zrobić mu najpierw solidny prysznic i mokry postawić w nowe miejsce- wtedy nie odczuje tak zmiany.
OdpowiedzUsuńA co do lustra- maluj- czarne będzie na pewno lepsze :))
Pozdrawiam
Malować :)
OdpowiedzUsuńma mam fikusa beniaminka i tez jest kaprysny,odkad stoi na półce z dala od okna to zaczął rosnąć
OdpowiedzUsuń