• Pinterest
  • Facebook
  • Instagram

19 października 2013

Domowo i ze smakiem...

Uwielbiam zapach gotującego się domowego rosołu.
To zapach dzieciństwa.
Niedzielny obiad.
Odświętny nastrój.



Długo, bardzo długo - od początku mojej zabawy w dorosłość i samodzielne gotowanie - a początki nie były spektakularne muszę przyznać - mój rosół smak swój zawdzięczał w dużej mierze - jeśli nie w całości - kostkom rosołowym ze sklepu.
To takie proste.

Siup do garnka i bach! Wszystko jest!

Zapach.
Kolor.
Smak.

No czego chcieć więcej?

Pierwsze zmiany nastąpiły siedem lat temu, podczas mojej pierwszej przygody z dietą bezglutenową. 
Po raz pierwszy w życiu zaczęłam czytać etykiety kupowanych produktów - przez co moje zakupy dłużyły się niemiłosiernie. 
Poszukiwałam glutenu i jego pochodnych, nie tylko wśród tych oczywistych zbóż.

Pasztet - glutaminian sodu.
Kostka rosołowa - glutaminian sodu.
Chipsy - glutaminian sodu.

Nagle okazało się, że zapach cebulki w chipsach, smak domowego pasztetu - u tego z puszki czy ten niepowtarzalny aromat rosołu to tylko chemia! Glutaminian sodu. Wzmacniacz smaku. E 621.

Poczułam się oszukana.
Zwłaszcza dlatego, że glutaminian znajdował się praktycznie wszędzie, a dla mnie był zakazany. Rozpacz.
Co jeść?

Zaczęłam uczyć się przypraw i ziół, ich smaków, zastosowania.
Oj nie od razu Rzym zbudowano, ale fundamenty zostały wylane. Od tej pory odruchowo omijam gotowe przyprawy na sklepowych półkach.
Wiele zmieniło się też przez te lata wśród samych przypraw - producenci sami już podsuwają nam mieszanki niezawierające glutaminianu i konserwantów, po które - od czasu do czasu - sięgam. 

Moja przygoda z dietą bezglutenową nie trwała długo, okazało się, że to jednak nie celiakia - w moim przypadku. 
Kiedy pojawiły się dzieci nadal zwracałam i zwracam uwagę na to co pojawia się na talerzu i staram się unikać "gotowców".
Nie idealizuję, oczywiście, że zjadają także parówki, pasztet, sklepowe wędliny, słodycze.
Nie jestem tym faktem zachwycona, ale nie jestem też w stanie całkowicie wyeliminować ich z naszej diety - i podziwiam kobiety, które to potrafią! 
Chapeau bas!

Ale do rzeczy.
Wracamy do źródła.
Do rosołu.

A w zasadzie do bulionu drobiowego - na którym to rosół - i nie tylko rosół - przygotowuję (och zdarza się wołowo-drobiowy, ale zdecydowanie rzadziej).



Wygląda apetycznie?

Tak też smakuje - choć oczywiście nie w czystej swojej - skoncentrowanej - postaci:)
Przyrządzam go kilka razy w roku dla siebie i moich rodziców, których też namawiam na kulinarne zmiany.

Już dawno obiecała napisać Wam w jaki sposób go przyrządzać.
Muszę się jednak przyznać, że pomaga mi w tym ogromnie thermomix - dzięki któremu omija mnie żmudne mieszanie i pilnowanie gotującej się pasty.
Ale jest on wykonalny także w garnku - choć wymaga wtedy nieco więcej zachodu.

Przepis oryginalny jest TU, ja natomiast podam Wam przepis zmodyfikowany przeze mnie - idealny na jesień i zimę, rozgrzewający i z pięknym zapachem. 
Wyśmienity do rosołu, mięs, dyniowej i paprykowej zupy krem...mmmm.....





DOMOWY BULION DROBIOWY

Składniki:

300 g podudzi z kurczaka ( ja kupuję gotowe bez kości podudzia w lidlu - 500 g - i tylko oczyszczam je z błon i ścięgien)
300 g warzyw (seler, marchew, por, cebula, czosnek, pietruszka) - proporcje wg preferencji smakowych
zioła - najlepiej świeże - u mnie bazylia, rozmaryn, natka pietruszki - 3-4 gałązki
150 g gruboziarnistej soli morskiej
100 g (nie ml!) białego wytrawnego wina
przyprawy: 1 liść laurowy, 2 goździki, 5 nasion kolendry, kurkuma, papryka czerwona, imbir i curry.
Nie podam Wam ilości przypraw sypanych, bo daję je na oko, ale NIE ŻAŁUJĘ! :)





Mięso mielimy w maszynce, lub miksujemy.
Warzywa i zioła ścieramy na tarce z drobnymi oczkami, siekamy drobniutko lub miksujemy robotem.

Wszystko wkładamy do garnka, dodajemy sól, wino i przyprawy i gotujemy na wolnym ogniu, bez przykrycia pozwalając odparować płynom. 



Często mieszamy i pilnujemy, aby bulion się nie przypalił.
Kiedy ma już dość gęstą konsystencję miksujemy go blenderem na pastę i przekładamy do wyparzonego słoika.


Po wystygnięciu przechowujemy w lodówce nawet kilka miesięcy - aż do zużycia.

Po rozpuszczeniu 1 czubatek łyżeczki pasty w 500 ml wody otrzymamy pyszny, aromatyczny bulion.

Kto spróbuje??






49 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem:) aż u mnie pachnie... i precz z wszystkimi E....
    właśnie lecę do kuchni, żeby coś wyczarować chyba upiekę mięso ze śliwkami, żurawiną, morelami i gałązkami majeranku i czosnkiem:) chyba też może być...ale rosołek mi zapachniał Kochana....smacznego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ten bulion się sprawdzi, to dla mnie będzie absolutna rewelacja! Szukałam zastępnika dla kostek, których - podobnie jak Ty - od lat nie używam i Twój sposób wydaje mi się idealny. Czyli w zasadzie do każdego dania na bazie wywaru rosołowego czy warzywnego się nada. Na pewno spróbuję!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana - spróbuj! Tylko przy gotowaniu często bardzo mieszaj i niech sobie pyrka na malusieńkim ogniu tylko...Na prawdę warto - ja już nawet o kupnych kostkach nie myślę :)

      Usuń
  3. Rewelacja! Muszę wypróbować:)
    Serdecznie i ciepło pozdrawiam-Peninia*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj:) Świetny pomysł, jakiś czas temu postanowiłam przestać używać tych kupnych sztucznych kostek, same konserwanty!!! A u Ciebie taka rewelacja, skorzystam na pewno z przepisu:)
    Pozdrawiam cieplutko Jola z ŚWIAT FEMI

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę, świetny pomysł. Rzeczywiście w tych wszystkich kostkach, veget itp. to sama chemia jest. A człowiek tak się do nich przyzwyczaił, właściwie to uzależnił...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Tak jak od cukru, to na prawdę są uzaleznienia, choć nie mówi się o tym glośno...przerażające czym sami siebie karmimy...

      Usuń
  6. Świetny pomysł z taką pastą.Do tej pory sama robiłam kostki rosołowe gotując wywar z całego kurczaka.Pyrkoliło i pyrkoliło a potem wlewałam w pojemniczki na kostki od lodu i do zamrazarki.Pasta bardziej mi odpowiada więc na pewno spróbuję.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to też fajny pomysł, choć pasta jest bardziej skoncentrowana...ale zrobię sobie chyba też te kostki :) Na probę

      Usuń
  7. Ja na pewno :) Wygląda niesamowicie i przede wszystkim wiadomo co w nim jest. Dam znać jak wyszedł :)
    Pozdrawiam Marta

    OdpowiedzUsuń
  8. Ah mistrzyni:) Już czuję ten aromat! Ja mam lewe ręce do poważniejszego gotowania i brak czasu by gotowac dłużej niż godzinę, ale zazdroszczę pomysłów i....podziwiam cudne fotografie kulinarne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee tam...w pewnych kwestiach jestem leniwa ogromnie, ale pracuję nad tym :) Cieszę się, że obok samych przepisów podobają się też zdjęcia :) Nad tym też pracuję:)

      Usuń
  9. Ale mnie zaskoczylas, pierwszy taz widze rosol w takiej postaci, koniecznie musze zrobic. Mamy te same wspomnienia, co do niedzielnego rosolu, w moim rodzinnym domu to juz tradycja, u mnie w domu w trakcie przeziebien. Ja rowniez czytam etykiety i do doslownie, juz nie portrzebuje sciagi z truciznami, znam prawie na pamiec, nie moge uwierzyc ze tak nas truja :( pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och trują nas okropnie, a najbardziej drażnią mnie te wszystkie reklamy - ciastko na śniadanie, wafelek na drugie śniadanie, sok słodzony do szkoły dla malucha...szlag mnie trafia, bo ludzie w to wierzą...To chyba temat na kolejny post:P
      U mnie także rosół przy przeziębieniach nieodzowny, jak i przy kłopotach żołądkowych :)

      Usuń
    2. Aniu, mnie jeszcze bardziej przeraża fakt ,że głownie takie zapychacze oferują sklepiki szkolne...dobrze że mojemu dziecku tukę do głowy od małego ...ale tak jak wspominasz-całą chemię wyeliminować trudno.

      Usuń
    3. Ja też staram się tłuc młodym do głowy i o ile Matylda jest chętna na nowe smaki i wymysły moje, to Antek konserwa:( ale próbuję do skutku i teraz na poważnie zaczynam odstawiać cukier i słodycze ze swojej i ich diety. Ja już mam poważne problemy z tego tytułu i nie chodzi mi tylko o wagę niestety:( Ich chciałabym przed tym uchronić i zaszczepić dobre nawyki....ale te słodycze sa wszędzie...no i te REKLAMY :(

      Usuń
  10. Też robię w thermomixie kostkę. Ale wcześniej też nie używałam kostek. Staram się eliminować produkty, które zawierają chemię. Nie robię też tej kostki na kurczaku, bo szybko pędzony i leków, które dostaje nie zdąży ich organizm się pozbyć. Zdecydowanie polecam indyka, dłużej rośnie i większe prawdopodobieństwo, że nie ma w sobie antybiotyków. Kurczaka jemy może dwa razy do roku. Latem z rożna i jeszcze z raz dla odmiany, po prostu chce się. Thermomix ułatwia życie, pozdrawiam, piękne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, niby to wiem a nie pomyślałam...ale na piersi indyka wtedy robisz czy na podudziach?

      Usuń
    2. Na podudziach najczęściej, pozdrawiam
      Muszę zrobić w tym tygodniu bo już zostało na jedną zupkę, pa pa

      Usuń
    3. dzięki:) Następnym razem i ja zrobię na indyku:)

      Usuń
  11. Aniu, praktykuje ten sam sposób, ponieważ pomaga mi w gotowaniu ten sam kombajn kuchenny ;)
    Czasem gdy zabraknie, wspomagam się kostkami rosołowymi z rossmana (bezglutenowe).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamilko - och ten kombajn jednak pomocny jest:P A kostek z Rossmana nie znam - muszę poszukać i sprobować :)

      Usuń
  12. Genialne!!! Ja spróbuję na pewno :) Śliczne zdjęcia....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na relację:)

      Usuń
    2. Zrobione! Ale jeszcze nie testowałam smaku w zupie :) W każdym razie słoik czeka w lodówce i mam nadzieję, że do końca tygodnia spróbuję zawartości. Pozwoliłam sobie umieścić linka do Twojego przepisu w ostatnim poście na blogu :)

      Usuń
    3. Smak przetestowany :) Dziękuję za przepis, jest genialny. na pewno powtórzę :)

      Usuń
  13. Uwielbiam domowy rosół bez przypraw z woreczka, czy kostek rosołowych, od zawsze byłam ich przeciwniczką, ale dziękuję za pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę:) Równie smaczny jest rosołek na kości, z solą, pieprzem i ziołami - też taki czasem robię :)

      Usuń
  14. Faktycznie mając dzieci bardziej dbamy o to co jemy ja kostki kupuję w sklepie ekologicznym, podobnie jak przyprawy, głównie mieszanki. Dla mojego synka staram się piec schab lub szynkę w ziołach. Największą moją bolączką są słodycze...niestety również dziękuję za pomysł i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci zmieniają wiele...także na lepsze:) A słodycze...u mnie to nie tylko zmora dzieci ale i moja i teraz ostatecznie wypowiadam im wojnę! sama mam ich dość....

      Usuń
  15. genialny!zaraz go sobie spiszę;)))
    mój synuś obecnie też na diecie bezglutenowej, także świetnie Cię Aniu rozumiem.Zakupy też teraz trwają znacznie dłużej, choć wczoraj odkryłam cukiernię, która sprowadza bezglutenowe produkty (drożdżówki, ciastka, chleb, płatki itp.) i złożyłam spore zamówienie;/
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - współczuję choroby synka, bo potrafi być "upierdliwa". Jak synek to znosi? Prpdukty bezglutenowe są teraz na prawdę smaczne, 7 lat temu porażka :P Ja sama odstawiam teraz gluten, bo mam problemy ze zdrowiem, a i chcę przetestować na dzieciach...Robimy mąkę jaglaną i gryczaną - dziś były na kolację placki z tych mąk - genialne w smaku i niczym nie ustępują tym z pszennej maki:) Polecam stronkę smakoterapia.pl - kopalnia pomysłów na bezglutenowe, bezjajeczne i bezmleczne potrawy:)

      Usuń
  16. Wow, naprawdę profesjonalne zdjęcia oczywiście przepis też niczego sobie :D

    OdpowiedzUsuń
  17. zdecydowanie muszę spróbować! U mnie też kostki od dawna nie mają prawa bytu i dobrze mi z tym:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och super, że tak wiele z nas już zwraca na to uwagę!:)

      Usuń
  18. Ja spróbuję :) U mnie zwracanie uwagi na etykiety zaczęło się w styczniu tego roku, kiedy to okazało się, ze mam poważną chorobę przewodu pokarmowego. Zaprzestałam używania kostek, veget itp. Smak uzyskuje poprzez warzywa, zioła, sól i pieprze. Da się, choć na pewno więcej zachodu :). Zamiast wędlin, piekę mięso. Parówki kupuję dla dzieci, ale tylko jeden rodzaj, który ma w składzie 93% mięsa, wszelkie pasztety zniknęły z jadłospisu. Ostatnio coraz więcej osób mówi o tym, że zaczęło przywiązywać wagę do składu, może to dzięki nagłaśnianiu tego, jakimi paskudztwami raczą nas producenci żywności. Mam nadzieję, że w końcu coś się zacznie zmieniać na lepsze i łatwiej będzie kupić coś jadalnego :)
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, współczuję bardzo problemów z przewodem pokarmowym i łączę się w bólu...ja diagnozuję się od ponad 10 lat:( Widzę, że jest nas - zwracających uwagę na etykiety, ale też chorujących - coraz więcej. Może coś się zmieni w tej kwestii...ja zaczęłabym od okropnych reklam, bo najbardziej podatne sa na nie dzieci...jak wytłumaczyć mam córce, że na śniadanie ma zjeść ciepłą jaglankę z owocami kiedy w tv mówią że wystarczy ciastko zbożowe albo drożdżówka z folii????:(

      Usuń
  19. Aniu, super przepis. Jak tylko dorobię się jako takich warunków w kuchni, to na pewno wkroczy ten bulion również do mojego domu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się cieszę! :) Jak postepy remontowe?

      Usuń
    2. Jak krew z nosa ;) A tak serio to skokowo. Generalnie od weekendu do weekendu. Bo tylko wtedy M. ma czas żeby działać. Jutro u mnie relacja z kolejnego etapu - zapraszam.

      Usuń
  20. jaaaaaaa ...spróbuję koniecznie !!!! .... z reguły zamrażałam sobie resztkę niezjedzonego rosołu ale twój bulion na pewno będzie bardziej esencjonalny :) aaaaa i ja też z tych studiujących etykiety :)))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam zachęcam:) Bulion po rozrobieniu jak ten z kostki ale w 100% naturalny, pachnący przyprawami...mmmm....

      Usuń
  21. Uwielbiam mojego starego dobrego thermomixa :))) i na bulion nabrałam ochoty :))

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo dziękuję za przepis, dziś zrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń

NEWSLETTER

Zapisz się na newsletter i bądź na bieżąco