W prezencie...
Każdy kto choć raz podarował prezent wie, jak ogromna radość mozna z tego czerpać:)Uwielbiam obserwować obdarowanego, błysk w oku, niecierpliwe palce, uśmiech....
Czasem prezenty są symboliczne, czasem okazałe, ale radość z ich dawania zawsze tak samo wielka...tym większa, kiedy prezent zrobiony jest własnoręcznie...
Słowa są zbędne. Mam nadzieję, że tak samo jak ja lubię tworzyć i dawać prezenty tak samo lubią je otrzymywać obdarowani - ten ledwo uchwytny błysk w oku to największy komplement:)
Komplet haftowanych ręczników poleciał daleko daleko na północ, do kraju, w którym dzień może trwać pół roku...i w którym polsko-fińskie młode małżeństwo - Sirja i Sławek - mości swoje gniazdko.
Wieszaczek ze zrecyklingowanej deseczki powędrował do Przeuroczej "sąsiadki" przy okazji naszego pierwszego spotkania po wielomiesięcznej znajomości w sieci.
Nareszcie udało nam się spotkać, a ja miałam okazję podziwiać wspaniały ogród Marty - Arcobaleno, którą dobrze znacie z bloga Dzień za Dniem, a który pod wpływem chwili zmienił się w Dolinę Tęczy:) Kolejna część sagi o Ani z Wyspy Św. Edwarda w tytule bloga!!!!
Różowe kokardki to takie maluśkie broszki dla Wiktorii i Julci - przeuroczych córeczek Marty:)
Sami zobaczcie jak kolorowo i pięknie jest w Tęczowym Ogrodzie - zawsze będę tam wracać myślami w pochmurne dni, przy gorszym nastroju...to jak koloroterapia!!!
Tymczasem cieszę się już na kolejne spotkanie z Martą:)
Jeśli już mówimy o prezentach to muszę pochwalić się pięknym zestawem jaki otrzymałam od Marty - widzicie te cudne malutkie NATURALNIE nadgryzione zębem czasu doniczki! Jestem zakochana w nich bez pamięci:)
A na koniec nasza wspólna fotka - niestety tylko jedna, bo zapomniałam naładowac baterii w aparacie (ale faux pas!)...
Do miłego Kochani
Wasza Ana