To one mnie wybierają...
Rzeczy...pamiątki...
To nie ja je kupuję.
To one chcą wybierają mnie i nie mogę zrobić nic innego jak poddać się ich woli.
Zegar po dziadku M, czekal wiele dlugich lat na strychu, zapomniany, odrapany, połamany...ale wreszcie wpadł w moje ręce...dziś już rozebrany na części pierwsze czeka potulnie na swoją kolej, choć nie będzie już zegarem... Umie czekać...czas jest dla niego łaskawy, dodaje mu piękna...
"[...] wahadło z mosiądzu odlane, biedne słania się i opada z sił.
Mechanizm do cna wyczerpany, dla kilku (...) chwil "
Dziś także latarenka chciała, bym ją przygarnęła. Pani mówi "Cztery złote, bo brudna taka, podrdzewiała i szybek nie ma. Do niczego się już nie nada"
Uwierzycie???
W pierwszym odruchu sięgnęłam po białą farbę, ale ona kazała mi poczekać...może w tym cały jej urok?
Tak, wiem, obiecałam nową odsłonę salonu, już umeblowany, czeka na dekoracje i nowe aranżacje. Muszę do nich dojrzeć...obecnie ćwiczę, czytam, próbuję...a to za sprawą wymarzonej lustrzanki, którą podarował mi mąż. wiele godzin pracy przede mną, zmyślna to maszyna, lecz wymaga też umiejętności...ale jaka to radość uczyć się nowych rzeczy!
Widzicie różnicę?
Ja dostrzegam ją w każdym małym szczególe fotografii...
Juz niedługo najpiękniejszy, najbardziej magiczny czas w roku. gromadzę pomysły, nowe dekoracje...nawet renifery zaplątały się już pomiędzy jesienne kwiaty...Chcę uwiecznić te chwile i złapać je, by móc się nimi cieszyć przez długie lata...Marzę o fotografiach, które uchwycą roześmiane dzieci, zapach piernika i przedświąteczną krzątaninę...
Miłego dnia!!!